Metz
Metz to nazwa, która najbardziej ucieszyła mnie na pierwszym offowym rzucie. Muzyka tego kanadyjskiego tria łączy w sobie elementy noise rocka, punku i indie. Wystarczy posłuchać debiutanckiego albumu Metz, by przekonać się iż jest to mieszanka wysoce energetyczna. Kaskady brudnych gitar, Rozdzierający swe gardło wokalista, prosty, mocny rytm a wszystko utrzymane w bardzo szybkim tempie. Jednak ja myślę, że swoją prawdziwą moc pokazują podczas występów na żywo. Koncert na offie będzie świetną okazją by się o tym przekonać. (Michał)
Solange
Metz to nazwa, która najbardziej ucieszyła mnie na pierwszym offowym rzucie. Muzyka tego kanadyjskiego tria łączy w sobie elementy noise rocka, punku i indie. Wystarczy posłuchać debiutanckiego albumu Metz, by przekonać się iż jest to mieszanka wysoce energetyczna. Kaskady brudnych gitar, Rozdzierający swe gardło wokalista, prosty, mocny rytm a wszystko utrzymane w bardzo szybkim tempie. Jednak ja myślę, że swoją prawdziwą moc pokazują podczas występów na żywo. Koncert na offie będzie świetną okazją by się o tym przekonać. (Michał)
The Walkmen
The Walkmen to zespół pochodzący z Nowego Jorku, będący owocem amerykańskiej rockowej rewolucji na początku nowego milenium. Nagrali siedem albumów, z czego niemal wszystkie zostały na prawdę świetnie przyjęte przez rozmaite serwisy muzyczne, między innymi takie jak Pitchfork, który nadzwyczaj często honorował ich oceną wyżej niż ósemkową. Krążek "Lisbon" znalazł się nawet na dwudziestym pierwszym miejscu ich listy najlepszych wydawnictw roku 2010. The Walkmen nigdy nie zrobili jednak spektakularnej kariery z milionowymi rekordami sprzedaży. Zawsze ściśle trzymali się indierockowego świata. To nie jest grupa, której zależy na gigantycznym rozgłosie. Wystarczy im to, co mają, czyli grono oddanych fanów i pomysły na porządne, gitarowe utwory, nie zawierające żadnych udziwnień i eksperymentów, a jednocześnie ogromnie wciągające. Dobrym przykładem będzie tutaj ich najbardziej znany utwór "The Rat" - prosty, pełny życia i emocji, nieco wykrzyczany, w interesujący sposób opowiadający o nieodwzajemnionej miłości. Innym dowodem talentu zespołu jest romantyczne "In The New Year" lub fascynujące "Wake Up", mające w sobie jakiś dziwny, niepokojący pierwiastek. Cały z resztą debiut, z którego "Wake Up" pochodzi to płyta warta uwagi. Więc, jeżeli dotąd wasze drogi z The Walkmen się mijały, to polecam ich sprawdzić i przygotować się na koncert. (Kasia)
Godspeed You! Black Emperor
A mieli już nigdy więcej nie nagrywać i nie grać, a tu taka niespodzianka. Godspeed powrócił i to w mocnym stylu, bo reaktywacji towarzyszyła premiera kolejnej płyty „'Allelujah! Don't Bend! Ascend!”, i co najważniejsze, jest to kolejny świetny krążek w repertuarze kolektywu. Ciężko opisywać słowami co grają panowie, ale chyba najlepiej sens ich muzyki odda jedno słowo: APOKALIPSA. Korzystając z przeróżnych instrumentów wyjętych z muzyki poważnej, goście wytwarzają budzące grozę i spazmy, monumentalne dzieła, zapowiadające nieuchronny koniec. Powiem krótko – jeśli jesteście rozczarowani tym, że w 2012 roku nie było jednak końca świata, jeśli czekaliście wtedy w fotelu i srogo się zawiedliście, jeśli nadal przeklinacie Majów za głupie żarty, to spokojnie, wreszcie nadchodzi wybawienie. Wybierzcie się na występ Godspeeda, ale pamiętajcie – to może być ostatni koncert w Waszym życiu. Jakby co, ostrzegałem. (Tomek)
Merchandise
Swego czasu przetoczyli się przez wszelkie możliwe notki w stylu "Rising" czy "Radar". Ja trafiłam na Merchandise parę miesięcy temu, gdy zasłuchałam się w "Anxiety's Door". Nie przypuszczałam wtedy, że zobaczę ich na Offie. Zespół został założony przez chłopaków, którzy wcześniej pogrywali w punkowych i hardcore'owych bandach. Ostatecznie trochę złagodnieli, ale i tak koncert Merchandise zapewne będzie bardzo przyjemną dawką gitarowego grania. (Natalia)
Austra
Nie należę do gorących zwolenników Austry. Nigdy za specjalnie nie przepadałam za głosem Katie Stelmanis. Ale hej, przecież na debiutanckim krążku znalazło się parę dobrych numerów, takie, na przykład, Beat and the Pulse wciąż robi piorunujące wrażenie. A przecież zespół będzie promował swoją najnowszą płytę, zatytułowaną "Olympia", która ujrzy światło dzienne na trochę ponad miesiąc przed festiwalem. No i wiecie, elektronika zawsze się przyda. Tym samym, wydaje mi się, że warto na Austrę się wybrać, bo może być fajnie. (Natalia)
Glass Animals
Muszę przyznać, że w tej chwili po raz pierwszy stykam się z tym zespołem. Nie wiem o nim nic, nigdy nic nie słyszałam, ale jej, to bardzo śliczne. Ładny elektroniczny podkład i spokojny męski wokal - nie trzeba wiele, aby muzyka przypadła do gustu. A patrząc na ilość facebookowych like'ów (zaledwie 2000), obstawiam, że to kolejny zespół, który będziemy mogli zobaczyć przed osiągnięciem wielkiego sukcesu. Pamiętacie, jak było z Dry the River? Tym samym, znów widzimy się pod sceną Leśną, gdzie zagrają Glass Animals, których przed chwilą polubiłam. Polubicie i Wy. (Natalia)
Jens Lekman
Kończą mi się powoli sposoby opisu szwedzkiego artysty. Już pisałem o nim, że jest utalentowany, elegancki, przebojowy, wyluzowany, pełen humoru, pełen melancholii, smutny, zatroskany, zagubiony itd. Cóż mogę jeszcze dodać? To trochę taki mój „faworyt”, jak mawiały hrabianki w XIX wieku. Nie wszystkie piosenki do mnie trafiają, nie każdy tekst jakoś mnie rusza, nie zawsze jestem w stanie odnaleźć się w przestrzeni wytworzonej przez Jensa, ale zawsze czuję się przy tych dźwiękach spokojnie i bezpiecznie. Nie ważne czy jest to smutna historia o fryzjerce, czy wariacki dialog z samym sobą – Lekman zawsze wychodzi zwycięsko ze wszystkim, co robi. To będzie na pewno jeden z najważniejszych koncertów na Offie, przynajmniej dla mnie. Ale wierzę, że nie tylko dla mnie, bo publika dobrze wie jak sympatycznym kolesiem Jens Lekman. Widzimy się. (Tomek)
Julia Holter
Podobnie jak na przykład AlunaGeorge, Julia wpada nad Dolinę Trzech Stawów aby promować najnowsze dzieło (AG będą promować debiut). „Loud City Song” ukazuje się już 19 sierpnia, a my będziemy mogli posłuchać części materiału kilka dni przed. Julia znana jest ze swoich nieco eksperymentalnych, osnutych oniryczną mgiełką, widmowych sennych pejzaży. Tak przynajmniej to wyglądało na ostatnim albumie Ekstasis. Nowy album będzie prawdopodobnie zwrócony ku bardziej klasycznemu zamysłowi kompozycyjnemu. Klasycznemu, bo stricte klasyczne instrumentarium obecne jest w najnowszym singlu promującym wydawnictwo, czyli w „World”. Dla amatorów pięknych kobiecych głosów oraz dla miłościków enigmatycznej, nieco rozmarzonej atmosfery koncert Julii Holter może być sporym wydarzeniem. Zakładam, że wielu takich fanów pojawi się pod sceną. W sumie też tam będę. (Tomek)
Holy Other
Podczas występu publika chyba urządzi sobie polowanie na czarownice. W sumie też się dołączę, to mogę powiedzieć z pewnością. Choć jeszcze jakiś czas temu to wcale nie byłoby takie oczywiste. Muszę przyznać uroczyście, że cały ten ruch, nurt czy prąd *witch-house’u* nie obchodził mnie niemal nic. Wtedy zajmował mnie chillwave i pochodne, a nie jakieś wiedźmowy house (nazwa sugeruję delikatnie chatę wiedźmy, c’nie?). Uważałem całą estetyką może nie za infantylną, ale za mieszczącą się w tonacji horror-kicz i epatującą gotyckim kabotynizmem, nudnawą zabawą w duchy. Na szczęście dzięki takim personom jak Salem, oOooO czy Holy Others właśnie zmieniłem zdanie o tejże stylistyce. Teraz słuchając tych nawiedzonych spirytualnych przypowieści (np. debiut HO „Held”) wreszcie odczuwam COŚ. Fakt, muszę poczekać do zmroku, przyda się pogaszenia świateł i zapalenia świeczki, wtedy wszystko jeszcze bardziej się potęguje podczas odsłuchu. Tak czy inaczej HO na żywca (?), w otoczeniu publiki skąpanej w mroku powinien dać frapujący performance. Nie zapomnijcie przynieść prześcieradła albo dwóch (dla znajomego, gdyby zapomniał). (Tomek)
Bohren Und Der Club of Gore
Można rzec, że to już weterani sceny eksperymentalnego ambient-noise-jazzu. Na festiwal zaproszeni przez znanego z Sunn O))) Stephena O'Malleya, kuratora jednego z dni na Offie, co zresztą nie jest jakąś wielką niespodzianką. Co można powiedzieć o Bohren & Der Club Of Gore, tak żeby osoba, która nigdy o nich nie słyszała, postanowiła wybrać się na ich występ? Ciekawostką może być to, że pierwotnie panowie zebrali się po to, aby łoić ciężkie metalowe grzmoty, ale wyszło jakoś inaczej. Chociaż nie sposób oderwać ich od tych metalowych korzeni, bo nad ich muzyką wciąż unosi się czarna chmura. Przyznam się szczerze, że nie mam pojęcia jak brzmią na żywo, więc na sto procent udam się pod scenę, aby zbadać to osobliwe zjawisko. Czy poczuję się jak w grobie? Nie wiem, na pewno jednak zaryzykuję, co i Wam polecam. (Tomek)
Zagrają również: Rudi Zygadlo, Chelsea Wolfe, Semantik Punk, Bisz/B.O.K Band, Trupa Trupa, UL/KR, Frozen Bird, Nathalie and the Loners, Piotr Kurek, Furia, KTL, Zeni Geva, Circle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz