Przegląd #4

O kategorii remixu jeszcze na the magic beats nie było, więc postanawiam to nadrobić, przedstawiając kilka ciekawszych re-interpretacji, które pojawiły się w tym roku. Zapraszam do czytania.

Który to już raz Jensen Sportag rozperla na tony i dźwięki utwór innego wykonawcy? I to wcale nie są puste słowa, bo tych dwóch kolesi popełniło już tyle wyśmienitych remixów, że głowa mała. Po zeszłorocznej impresji stworzonej dla Madi Diaz, duet z Nashville reinterpretuje piosenkę wokalistki Eriki Spring. I tu od razu trzeba wspomnieć, że nie jest to pierwsze artystyczne spotkanie tej trójki. Otóż dwa lata temu Jenseni przygotowali dla amerykańskiego girlsbandu Au Revoir Simone śliczną wersję piosenki "Another Likely Story" nazwaną Ice Pulse Mix. Co do remixu "Hidden", to jest to Jensen Sportag w najlepszej formnie. Pełen melancholii melanż Scritti Politti w synkopowo-szklistych rytmach, funkowej dynamice i lekko tanecznej wibracji. Ja nie mogę się oderwać. Co więcej, śnię o debiutanckim albumie tego duetu w takiej estetyce, podobno jeszcze w tym roku ma się ukazać. Trzymam kciuki jak za mało co.

Skoro w jednym utworze spotykają się takie postaci jak Ramona Gonzalez (Nite Jewel) i Jorge Elbrecht (spiritus movens formacji Violens), to wiadomym jest, że zwrócę uwagę jak im to wyszło. Obróbce poddany został album track z ostatniej płyty Nite Jewel, "One Second Of Love". Jorge zaprzęga ścieżki "Memory Man" w kroczący w ciemnościach house'owy beat oraz w towarzystwo zimnych synthów. Ciekawie to wyszło, ale przecież inaczej być nie mogło. Elbrecht czego by się nie dotknął, zamienia w złoto. Może w tych tanecznych beatach ginie gdzieś klimat zbudowany przez Ramonę, jednak remix zdecydowanie ma swój urok i osobowość, o ile remix może mieć osobowość. Warto sprawdzić zarówno wersję pierwotną jak i wersję skleconą przez lidera Violens. Obie świetne, więc spokojnie można słuchać.

Gdyby najnowszy album Lindstrøma "Six Cups Of Rebel" brzmiał jak to epickie space disco, to pewnie dziś byłby w mojej czołówce roku. Ale zostawmy Lindstrøma w spokoju i zajmijmy się innym norweskim producentem. Todd Terje zmienia stonowane i szykowne disco Joakima w fenomenalną parkietową petardę, która wymiata zdecydowanie bardziej niż oryginał. Przez ponad 9 minut dzieją się tu naprawdę ciekawe rzeczy. Partia basu gnie się aż miło, hi-hat cyka sobie spokojnie w rytm syntetycznej stopy i werbla, syntezatorowe akordy i orientalne instrumenty pobudzają i zapraszają do ruchu i tańca, a wszystko to przy totalnie wyluzowanych wokalach. I choć nie wszystko złoto co się świeci, to zapewniam was, tego kawałka Midas nie ruszał. Włączajcie śmiało i reapetujcie do woli.

Od jakiegoś czasu Victoria Hecket trzaska singlami, jak Zeus piorunami. Po całkiem "wstrząśniętym, nie zmieszanym" "Shake", po nocnej disco-modlitwie "Every Night I Say A Prayer", przyszedł czas na mały hołd dla słuchawek. W oryginale mamy do czynienia z czystą popową piosenką, która miałaby duże szanse na listach przebojów. Tymczasem Todd Edwards obchodzi się z tym hitem po swojemu, charakterystycznie tnie sample pod fajnie pogięty, synkopowy beat. Dodać to tego mocny bas, kilka delikatnych ozdób, ładny wokal Victorii i mamy kawałek świetnie nadający się na dancefloor. Mimo że trwa sześć minut, to czas przy nim zleci wam jakoś szybciej. Nie wierzycie? Zatem klikajcie w link powyżej, żeby się przekonać na własne uszy.

Litewski producent masakruje kolejny kawałek. Wersja oryginalna to całkiem przyzwoity utwór, ale bez żadnego błysku. Po prostu taki sobie kawałek, na jaki stać Metronomy. Natomiast wersja Basanova jest zgoła odmienna. Od samego początku słyszymy soczystą perkusję, za chwilę dochodzi bas i wokal. Wraz z wejściem zamkniętego hi-hata na 2:03 zaczyna się zabawa, przy której już trudno usiedzieć w miejscu. A potem Litwin okrasza całość orientalną instrumentacją, która jeszcze bardziej wzmacnia taneczny potencjał remixu. Jeśli mam być szczery, to dla mnie ta przeróbka zdecydowanie góruje nad niezdecydowanym oryginalnym kawałkiem Metronomy. Ciekawe, czy tylko ja tak uważam, czy może znajdą się tacy, którzy również wolą wersję Basanova?

Jakiś czas temu doszła do nas smutna wiadomość. Niezwykle obiecujący projekt Air France, który zachwycił świetną Ep-ką "No Way Down", postanowił zakończyć działalność. Dla fanów popowego miszmaszu balearów i elektroniki to naprawdę zły news. Zasmucony tym faktem jest również Dayve Hawk aka Memory Tapes. Napisał nawet na swoim blogu: "Lots of sentimental talk floating around, but honestly I think of Henrik and Joel as possibly the funniest people I've ever met. miss u AF". W dodatku postanowił oddać hołd szwedzkiemu duetowi, nagrywając swoją wersję piosenki "It Feels Good To Be Around You". Wyszła mu piękna, delikatna impresja, osadzona w basowych falach morskiego wybrzeża. Kto wie, może jeszcze usłyszymy o Air France?

SebastiAn w swoim jakże rozpoznawalnym stylu dekonstruuje kolejny kawałek. Może tym razem nie tnie i nie szatkuje wszystkiego tak bezwzględnie, i nie uświadczymy tu quasi-mozaikowości, ale dzięki french-touch'owym pierwiastkom od razu słychać, kto odpowiada ze ten remix. Możliwe, że gdyby sami członkowie Van She (bardzo aktywni remixerzy swoją drogą) sami spróbowani pomieszać trochę ścieżki w swoim singlu, to wyszłoby im coś podobnego. Możliwe, że się o tym przekonamy, bo formacja Van She zremixowała swój cały debiut "V". Na początku lipca wyszedł ich nowy album, zatytułowany właśnie tak jak singiel, czyli "Idea Of Happiness" i kto wie, czy chłopaki nie postąpią podobnie jak z pierwszą płytą. Czas pokaże, czy tak się stanie, na razie cieszmy się wersją przygotowaną przez SebastiAna.

No i proszę, duet KDMS dokonuje tu rzeczy wielkiej, ponieważ dzięki nim mogę posłuchać sobie kompozycję z najnowszego, beznadziejnego albumu Madonny nie martwiąc się o moje uszy. Co więcej, wersja polsko-angielskiego duetu sprawia, że moje uszy jak najbardziej cieszą się z tego, że wpadają do nich tak świetne dźwięki. Nagle znika gdzieś kiczowatość i miałkość, a wkraczają fajne basy, plamy synth i funkowe gitary. Brzmi to bardziej jak Madonna z debiutanckiego krążka, co oczywiście jest bardzo dużym komplementem, bo Marge AD 2012 nie brzmi zbyt dobrze. Jednym zdaniem Nu-disco najwyższej próby.

Ile razy jeszcze będę musiał pochwalić zespół Kamp!, żeby wreszcie wydali swój debiut? Pojęcia nie mam, ale ma nadzieję, że już wystarczy. Bo ile można pisać o tym jacy to oni są młodzi, zdolni, utalentowani? To już powoli staje się nudne. No ale skoro się podjąłem, to już się nie wycofam. Tym razem nasi bohaterowie zajęli się kompozycją polskiej mainstreamowej gwiazdeczki, która wcale taka mainstreamowa być nie chce. Szczerze mówiąc mnie nie przekonała ani "Granda", ani najnowsze piosenki z tegorocznej Ep-ki "LAX". Natomiast w tym remixie Monika brzmi prawie jak Karin Dreijer Andersson z The Knife! Coś nieprawdopodobnego! W dodatku Kamp! przygotował tu naprawdę świetną ścieżkę dźwiękową, po której nie tylko można chodzić w wygodnych butach, ale również tańczyć. Co prawda beat troszeczkę odsyła do świetnego "Breaking A Ghost Heart", ale kogo to obchodzi? Jest ktoś, kogo to obchodzi? Nie? No, tak myślałem.

"Just Tell Me That You Want Me: A Tribute To Fleetwood Mac" – taki tytuł nosi kompilacja będąca hołdem dla legendarnej soft-pop-rockowej formacji, która ukazuje się już w sierpniu. Na płycie znajdziemy nowe wersje piosenek Fleetwood Mac, wykonywane przez współczesne indie gwiazdy, takie jak MGMT, Lykke Li, Washed Out, The New Pornographers i wiele innych. Nie znam jeszcze wszystkich utworów, ale na razie najbardziej spodobała mi się wersja Australijczyków z Tame Impala. Wybrali sobie kawałek z albumu "Tusk" z 1979 i przefiltrowali przez swoje pole stylistyczne. Brzmi to (chodzi mi o sam sound) jak The Beatels z najbardziej psychodelicznego okresu ("Magical Myster Tour" się wkrada). Wrażenie potęguje wokal Parkera, który momentami brzmi jak Lennon. Ciekawe, czy na nowym albumie Tame Impala (premiera w październiku) znajdziemy kawałki w podobnym klimacie, bo najnowszy singiel "Elephant" zapowiada nieco ostrzejsze i bardziej brudne brzmienie. Przekonamy się już niebawem.

Tomek

4 komentarze:

  1. Todd Terje potwierdził wyłącznie swój geniusz w tym kawałku, rzekłabym, że jednym z najlepszych, które wymieniłeś w przeglądzie (nie potrafiłabym ocenić, co bardziej do mnie trafia, "Nothing Gold" w wersji bardziej, cóż, żywej/porywającej, a może podkreślającej charakter utworu czy dzieło Dayve T. na cześć Air France - osadzone w - jak bardzo słusznie stwierdziłeś - "basowych falach morza morskiego"). Te dwa kawałki są po prostu haustem powietrza wśród głębiny remix'owych kiczów, które wręcz torturują drzwi dzisiejszej muzyki, co jest rzecz jasna - smutne. Dobrze, że istnieją takie perełki.

    Madonna - jakbym słuchała innej piosenki w ogóle. Duetu nie kojarzę, więc na pewno to nadrobię w najbliższym czasie.

    Brodka jak The Knife? Nie przesadziłeś troszkę? Albo to mi słoń na ucho nadepnął. Brodka ma głos lekko piszcząco - zaciągający/mamroczący (Boże, nie wiem nawet jak to określić), ale The Knife? O nie :D To się chyba nawet Kamp! nie udało (za to zmiana ścieżki dźwiękowej to mistrzostwo...).

    Zaskoczyła mnie tutaj obecność Metronomy, chociaż sama nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Tak, tak masz rację w tym, że "Corinne" to twór, którego można, by było oczekiwać od wyżej wymienionego zespołu, ale... ten kawałek nie ma błysku? Tutaj bym się nie zgodziła. Remix jest dobry (chociaż nie chwycił mnie tak, jak tego oczekiwałam), ale "Corinne" w wersji "surowej" jest sam w sobie intrygującym utworem (szczególnie od 1:08 minuty). Za to chwyty od 2:04 są naprawdę uzależniające, człowiek po prostu tupie nogą, nie zwracając na to zbytnio uwagi. Mam wrażenie, że Metronomy zdawkowali ilość wrażeń w tym tworze i może on znudzić słuchacza na wstępie, ale są momenty, kiedy łapałam się na tym, że "czy to na pewno Metronomy? ej, nieźle".

    Ciekawy przegląd.

    ~ tea.

    OdpowiedzUsuń
  2. Todd wymiata konkretnie, ciekawe, czy w planach jest jakiś longplay? Co do pocztówki Air France, szkoda, że rozpad jest w tle, bo to naprawdę sympatyczny kawałek.

    O duecie The KDMS pisałem już w trzecim przeglądzie, bardzo fajna płyta w rytmie nu-disco.

    Głos brodki jest momentami denerwujący i irytujący. Nie napisałem, że w tym remixie są jakieś podobieństwa do The Knife, jedynie głos Brodki naprawdę przypomina trochę Karin, to wszystko.

    "Corinne" jak i reszta albumu Metronomy nie powala mnie wcale. Ich kompozycje są raczej mdłe i naprawdę brak im przebojowości (a kiedyś mieli całkiem udane single np. "My Heart Rate Rapid" czy "Heartbreaker"). Podejrzewam, że cały ten hype wziął się z Trójki, która katowała wręcz słuchaczy singlami z "The English Rivera". No ale każdy ma swoje zdanie i swój gust, więc i tak masz u mnie herbatę :)

    Pozdrawiam
    t.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby Todd wydał longplay... o matko, miałabym czego namiętnie słuchać przez spory okres czasu (chyba, że jego geniusz objawia się okresowo, a longplay byłby klapą, ale śmiem wątpić... ) :D.

    Heartbreaker to w ogóle inny wymiar, Metronomy zadziwiają mnie tym, że raz tworzą coś interesującego, a raz jakieś przeciętniaki, gdzie w którymś momencie objawia się ich, cóż, talent.

    A z tą herbatą to sobie zapamiętam (~ tea).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ep-ka Todda z tego roku "It's The Arps" jest naprawdę spoko, więc jeżeli nagra album, to na pewno będzie świetny.

    Groźnie zabrzmiało to "zapamiętam", nie wiem czy to dobrze, czy powinienem zacząć się bać :)

    pozdro
    t.

    OdpowiedzUsuń