Jakbyście opisali swoją muzykę komuś, kto jej nie zna?
Sebastian:Opisałbym CRHYMES jako indie-art-rock, jeżeli bym musiał. Our Suprises jest trochę lżejsze od muzyki, którą gramy teraz. Czuć tam groove w pewnym momentach, lecz też mnóstwo przestrzeni, która sprawia, że jest to dość mroczny album. Bieżący materiał, który planujemy wydać latem jest bardziej taneczny i jaśniejszy. Mam nadzieję, że to coś wyjaśnia.
Jak poznali się członkowie zespołu i kto wpadł na pomysł wspólnego grania?Sebastian:Poznałem Craiga, basistę w szkolę, lecz nigdy nic razem nie stworzyliśmy aż do teraz. Znalazłem Doma, saksofonistę przez inny projekt i tak jakby go ukradłem. Mike'a, gitarzystę poznałem studiując muzykę popularną na York University, a on przedstawił mi Adama, perkusistę. Projekt powstał jako praca naukowa dla moich wykładowców i urósł od tamtej pory.
Jak powstała nazwa waszego zespołu?
Sebastian:Chciałbym by była jakaś historia związana z jej powstaniem, lecz ja tylko chciałem nazwy, której nie będzie się brało zbyt serio.
Jakie są wasze muzyczne marzenia? Kogo chcielibyście supportować, z kim chcielibyście współpracować, jakie jest wasze wymarzone miejsce na zagranie koncertu?
Sebastian:Kurcze... Powinienem mieć jakieś muzyczne marzenia? Myślę, że jest nim ciągłe granie, tworzenie nowej muzyki i podróżować podczas robienia tego. Widziałem Cousins (halifax) w Toronto, najbardziej szczera muzyka jaką słyszałem od długiego czasu, bardzo chciałbym przed nimi zagrać. Chciałbym też wspierać Rotten Folk Records, kolektyw zespołów, do którego należy Crhymes z Toronto. Fajnie byłoby współpracować z Marill Garbus z tune-yards. Ta laska jest niezła! Lubię małe, duszne i wypełnione sale koncertowe. O wiele więcej zabawy niż na dużych scenach, gdzie publiczność jest oddalona o 10 stóp.
Słyszeliście coś o Polsce?
Sebastian:Nie wiem za wiele. Mam polskie korzenie ze strony prapradziadków. Mili ludzie, wódka, oh i w Krakowie jest festiwal kultury żydowskiej, na który chciałbym pojechać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz