
Długie, ciemne włosy, broda, luźna koszula, dużo naszyjników i koralików, nonszalancki papieros. Główny atrybut - gitara. Gdyby nosił jeszcze lenonki i obwieszał się pacyfkami, byłby jak żywcem wyjęty z epoki dzieci kwiatów. Właściwie tak wyglądał jeszcze niedawno. Dziś ściął włosy i zgolił brodę. Charakter utworów pozostał jednak podobny, szczególnie w stosunku do ostatniego albumu "What Will We Be". Devendra Banhart, amerykański uroczo pokręcony wykonawca, romantyczno-artystyczna dusza, prezentuje swoją ósmą już płytę, zawieszoną w muzycznym eterze pomiędzy samotnymi dźwiękami gitary akustycznej, a zamiłowaniem do nieoczywistych rozwiązań.
"Mala" zbudowana jest na tej samej zasadzie, co jego poprzednie dokonania. Innymi słowny, na przestrzeni całego albumu Devendra stara się zmieścić jak najwięcej krótkich utworów. Czterdzieści jeden minut całości składa się z czternastu piosenek, małych epizodów, które razem tworzą spójny całokształt. Całokształt odprężający i przyjemny dla ucha, przesycony dźwiękami, które utulają i kołyszą słuchacza. Muzyk swoim miękkim głosem przenosi nas do dziwacznej, równoległej rzeczywistości, z której nie łatwo nam powrócić. Sam spokojny początek, "Golden Girls", oparty na basowych nutach i wokalu, stanowi formę pewnego odrealnienia, a z każdą kolejną piosenką coraz łatwiej się wciągnąć w ten świat pół-snu. Są melodyjne "Daniel" i "Never Seen Such Good Things", z miłą gitarą na pierwszym planie. Jest zagadkowe "Fur Hildegard von Bigen" i hiszpańskie "Me Negrita". Zupełnie pokręcony track stanowi "Your Fine Petting Duck", w którym śpiewa także narzeczona Devendry, Ana Kras, będąca z resztą bezpośrednią inspiracją do stworzenia "Mala". Rozleniwione i zadumane brzmienie utworu w pewnym momencie przerywa niespodziewana partia syntezatorów, jakby wyrwanych z kompletnie innej, elektronicznej bajki. Dalej duet kontynuuje śpiewanie... ale po niemiecku. Od drugiej połowy robi się ciut mniej ciekawie. Piosenki nadal trzymają klimat, ale są mniej lub bardziej ulotne i dość szybko się o nich zapomina. Za to w pewien sposób wynagradzają to teksty, jeden z mocniejszych walorów płyty. Nurtujące, błyskotliwe, mówiące przede wszystkim o miłości i jej różnych wcieleniach. Ponadto pojawiają się w nich (lub w tytułach piosenek) nawiązania do znanych osób. Wśród nich są Keenan Milton - tragicznie zmarły skateboardzista, mniszka Hildegarda z Bingen, dyrygent Jon Reed Sims i zespół Suede.
Nowy album Devendry to bardzo dobry materiał, zawierający w sobie kilka małych majstersztyków. Fani jego energiczniejszych kawałków takich jak "Feel Like a Child", "Carmencita", czy "Rats" nie znajdą tutaj ich odpowiedników, ale myślę, że im także spodoba się słodka historia snuta przez artystę. Metoda na udane popołudnie? Wziąć ciepły koc, zaparzyć sobie herbaty i zanurzyć się w brzmieniach "Mala". Sami spróbujcie.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz