Ledwo zaczął się luty, a już tyle się dzieje i wcale nie zanosi się, na spadek tempa. Powrotów jest tak wiele, że aż czasami ciężko uwierzyć w to co się czyta. Ale akurat na drugi album Jamesa Blake'a jesteśmy chyba jakoś przygotowani, w końcu angielski producent jest artystą dość płodnym. Wczoraj w studiu BBC Blake ogłosił, że jego nowy album Overgrown ukaże się już ósmego kwietnia i będzie inspirowany house'em i hip-hopem. Super! Ale i tak najważniejszym wydarzeniem wieczoru była prezentacja zupełnie nowego utworu. Kawałek nosi tytuł "Retrograde" i co tu dużo mówić – mnie nie zachwycił. Nie ma w nim nic, co by porwało w równym stopniu jak utwory z Jamse’a Blake’a, bo wybaczcie, ale zawodzenie na tle eskalującego synthowego motywu to trochę za mało. Jego debiutancki krążek do tej pory jawi mi się digitalnym modlitewnikiem z niezwykle introwertycznymi futurystycznymi lamentami. Owszem, typ dalej bawi się tą samą paletą dźwięków i barw, ale to jeszcze niczego nie oznacza. Niestety chłopak pokumał się z Bon Iverem i zwyczajnie „znormalniał”. Wszystko co wyszło już po debiucie (że tylko wspomnę o epce Enough Thounder), straciło swoją magię, swój niesamowicie symptomatyczny strukturalny rys. Po prostu czar prysł, a metafizyczne imponderabilia rozpłynęły się w powietrzu. „Retrograde” nie brzmi już jak na wskroś emocjonalny laptopowy poemat, a raczej jak niegroźny, płaski eksperyment, aspirujący do ogólnej aprobaty indie-publiki. Trochę szkoda, bo James Blake to jeden z najbardziej kreatywnych młodych twórców obecnej dekady, więc liczę na to, że na Overgrown znajdą się lepsze utwory, a ten nowy kawałek to tylko mały wypadek przy pracy. Oby. (Tomek)
Dziękuję Ci, Zane, że puściłeś to dwa razy. I tak za długo było mi czekać, aby usłyszeć "Retrograde" ponownie, dopiero po kilkunastu minutach trafiło do sieci. Od tamtej chwili słucham nowej piosenki Jamesa Blake'a wręcz cały czas i wciąż, w przeciwieństwie do Tomka, jestem pod wrażeniem. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale jestem bardzo mile zaskoczona, że James obrał właśnie taką muzyczną drogę - opartą na swoim wokalu, na ciekawym, spójnym podkładzie. "Retrograde" ma jedną potężną zaletę nad debiutem tego artysty - nie brzmi jak przypadkowo nagrana, pocięta próba. Nie znaczy to, że pierwszy album tego chłopaka był niegodny uwagi - był inny. Jamesa słucham od momentu, kiedy jeszcze przed debiutanckim longplayem nagrywał EPki, które bardzo mi się podobały. Potem nagrał krążek, który również przypadł mi do gustu. Teraz - nowy singiel - trochę inny od poprzednich wydawnictw, ale kolejny raz mi się podoba. Moje upodobania względem muzyki Jamesa Blake'a ewoluują razem z nagrywaną przez niego twórczością. Czy jest więc coś, co ten chłopak stworzy, a mi się nie spodoba? Najbliższa okazja, żeby to sprawdzić, nadarzy się w kwietniu.
Podsumowując, "Retrograde" to w pełni przemyślany utwór dojrzałego muzyka, o którego nie musimy się martwić. Piękna kompozycja, po której niemożliwe jest wręcz, aby "Overgrown" było nieudanym albumem. (Natalia)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz