Beach House [Warszawa; 11.11.12]

W sumie to nasuwa się pytanie, dlaczego teraz o tym piszę? Nieco nie w porę relacjonować koncert, który miał miejsce ponad tydzień temu, a wydukanie 400 słów nie należy do obowiązków osoby o ponadprzeciętnym ilorazie inteligencji. Brak weny, czasu? Nie wiem, ale o klubowym występie amerykańskiego duetu warto wspomnieć. Nie powalił na kolana, ale mówiło się po nim: „Ale było fajnie“. Sam fakt przełożenia show ze Stodoły do Fabryki Trzciny mówi sam za siebie. Wysoka cena, ale też pewnie koncert pozostawiający spory niedosyt na Tauron Nowa Muzyka nie przyciągnęły zbyt wielu ludzi. Ostatecznie muzyka Beach House budzi pozytywne emocje oraz jest świetnym środkiem na odprężenie, dlatego warto też było przejść się na Otwocką 14. Grupę supportował obiecujący producent Holy Other. Tajemniczy Brytyjczyk łatwo zahipnotyzował publiczność materiałem z „Held“. Już dla niego warto było się wybrać na ten koncert, bo mimo drobnych problemów z nagłośnieniem, artysta z Manchesteru porwał w taki sposób, jak to robią porządne witch housowe piosenki. Przyszedł czas na grupę z Baltimore. Niewielka scena zdecydowanie wyszła na plus muzykom. Koncert zdominowało najnowsze wydawnictwo – „Bloom“. Było spokojnie i miło, a efekty świetlne sprawiły wrażenie, jakby było lato. Przykryci burzą włosów Victoria Legrand oraz Alex Scally, którym towarzyszył perkusita Dan Franz, zamknęli się w swoim świecie. Oczywiście usłyszenie twórczości Beach House na scenie pozostawia o wiele lepsze wrażenia niż słuchanie ich wyłącznie w wersji studyjnej, ale diametralnej różnicy nie dało się czuć. Ale fakt faktem, że bywały wręcz oszałamiające momenty. Mówię tu przede wszystkim o „Norway“ oraz „Myth“. Nieźle potrafiły namieszać w głowach słuchaczy. Duet, choć naprawdę uroczy, nawet po bisie nie pożegnał się z publicznością. Zdziwiły nas też słowa Victorii mówiącej, że jest to ich pierwszy występ w Polsce. Franz po koncercie wyjaśnił jednak, że miała na myśli pierwszy klubowy koncert u nas. Legrand potrafiła również oczarować publiczność, wspominając o Narodowym Święcie Niepodległości i wyrażeniem „Wszystkiego najlepszego, Polska“ w naszym języku. Duet, choć naprawdę uroczy, nawet po bisie nie pożegnał się z publicznością. Zdziwiły nas też słowa Victorii mówiącej, że jest to ich pierwszy występ w Polsce. Franz po koncercie wyjaśnił jednak, że miała na myśli pierwszy klubowy koncert u nas. Legrand potrafiła również oczarować publiczność, wspominając o Narodowym Święcie Niepodległości i wyrażeniem „Wszystkiego najlepszego, Polska“ w naszym języku. Było bardzo miło i nie mówię to w sposób wymijający się od odpowiedzi, czy mi się podobało. Ich twórczość jest na tyle dobra, że da się przy niej potańczyć, ale też odpocząć. Poza tym ukłony w stronę grupy, która z zimnego i ponurego wieczoru zrobiła letnie popołudnie.

Miz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz