Egyptian Hip Hop - Good Don't Sleep [2012]


Egyptian Hip Hop? Nazwa brzmi znajomo. Tak, jakaś epka kiedyś była. Kilku młodych chłopaków, fajne indie granie, wszyscy wiedzą, o co chodzi... A potem spod ich skrzydła wyszedł tak bardzo odwrotny "SYH". Utwór, który przynajmniej mnie porusza do samej głębi, do szpiku kości. Od pierwszej chwili wiedziałam, że to moja nowa, krystalicznie lśniąca perełka, że bezpowrotnie wessały mnie hipnotyczne basy i narkotyczno-klubowy klimat. I jeszcze ten refren. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak zjawiskowo musi to brzmieć na żywo. Takie numery nie powstają raz na tydzień. Zaczęłam być naprawdę mocno podekscytowana premierą albumu i samym zespołem, który z miejsca pokochałam. Słusznie? Podejście numer jeden - zasnęłam. Zwaliłam to na karb fatalnie męczącego dnia, chociaż wiedziałam już, że "Good Don't Sleep" to nie do końca to, na co liczyłam. Podejście numer 1875643 - wciąż nic. Lubię albumy i piosenki, które, jak filmy, mają swój punkt kulminacyjny, żywą akcję, albo chociaż atmosferę, a na debiucie Egyptian Hip Hop zwyczajnie bardzo niewiele się dzieje. Debiut wypada ponuro, wręcz mrocznie i jakoś tak sucho, nieprzebojowo. Kiedy grupa zaczyna się rozkręcać i iść w dobrym kierunku, jak chociażby dzieje się we frapującym "The White Falls", to tylko na moment. Za chwilę wracają do rozpraszającej muzyki, w której ciężko w ogóle znaleźć ciekawy rytm. Schowany za instrumentami, rozmyty wokal Alexa Hewetta nie ułatwia sprawy. Przykładowo takie "Tobago", czy "Strange Vale" prezentują się naprawdę ubogo oraz topornie. "Pearl Sound" i "One Eyed King" przypominają upiorne kołysanki (acz pierwsa jeszcze się broni), flirtujące z muzyką eksperymentalną. Dwie rzeczy, które mimo to podobają mi się w Egyptian Hip Hop to: a) basy b) Egipt (tutaj pewnie powinnam zostawić miejsce na jakiś błyskotliwy żarciki o tym, że wcale nie są z Egiptu i nie interesuje ich hip-hop). Zespół stanowią rodowici Brytyjczycy, ale w ich muzyce można odkryć wyczuwalny posmak egzotyki. Z bólem serca piszę, że się rozczarowałam. Bywa. Kiedyś byli chłopcami z gitarami, teraz zredukowali ich brzmienie prawie do zera. Może więc jest jeszcze jakaś szansa, że postawią na jeszcze jedną zmianę, wrzucą szybsze tempo i nagrają coś ciekawszego. W końcu stać ich było na "SYH", a więc kto wie...


Kasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz