Junior Boys [12.09.2012; Warszawa]

Niezmiernie cieszy mnie fakt, że Jeremy Greenspan i Matt Didemus tak upodobali sobie nasz kraj, bo w zasadzie odwiedzają nas każdego roku. Na dwie godziny przed ich koncertem w Warszawie lało niemiłosiernie. Jednak w niczym nie przeszkodziło to fanom kanadyjskiego duetu, którzy licznie zgromadzili się w klubie 1500m2.
Ale najpierw rozgrzewka, którą zapewnili dwaj polscy DJ-e, znani jako AM Radio. Puszczali fajną beatową elektronikę, zahaczającą o klimaty bliskie Junior Boys. Dało się wyłapać kilka kawałków Kamp!, Hot Chip czy nawet samych JB. Leciały przeważnie zremiksowane, bardziej taneczne wersje utworów tychże artystów, co zdecydowanie się sprawdziło, bo wydawało się, że publiczność dobrze bawi się przy takich dźwiękach.
Ale to był zaledwie przedsmak przed tym, co miało się dopiero wydarzyć. Dwóch panów wraz z wspomagającym ich perkusistą weszło na scenę z małym opóźnieniem. Set zaczęli od tytułowego kawałka z drugiej płyty, czyli od "So This Is Goodbye". Świetne wykonanie zostało nagrodzone aplauzem przez zgromadzonych w klubie, a to był dopiero początek (a nie pożegnanie jak sugeruje tytuł). Gdy ze sceny padły słowa, że poleci kawałek z Last Exit dopiero zrobiła się wrzawa. Chłopaki zaprezentowali znakomitą "Bellonę" i to z taką elegancją, że trudno było się nią nie zachwycić. Wydawało mi się, że przełożenie kawałków z debiut Kanadyjczyków (sławiącego się bardzo powyginaną, poszatkowaną i geometryczną strukturą beatów) na język występów live jest niemal niemożliwe. A tu pozytywne zaskoczenie, bo nie myślałem, że tak im to wyjdzie. Ale tego wieczoru było jeszcze wiele atrakcji.
Zaraz po "Bellonie" wystartowały utwory z najnowszego longplaya Kanadyjczyków, It's All True. W prawdzie w "Itchy Fingers" zabrakło świetnego, orientalnego mostka, ale i tak piosenka została odegrana po mistrzowsku. Zapytacie jak wypadło "You'll Improve Me"? Równie świetnie, nie ma przecież innej opcji. Ale zdecydowanie najciekawszym momentem, patrząc oczywiście z mojej perspektywy, było zaprezentowanie zupełnie nowej, świeżutkiej kompozycji. Zaletą poznawania nowej muzyki na koncertach jest to, że nie ma się czasu na zimne, analityczne rozważania, takie które mają miejsce, gdy zespól udostępnia do odsłuchu plik mp3 z nowy utworem. Wtedy można na spokojnie usiąść w wygodnym fotelu i dokładnie wsłuchać się w dźwięki dochodzące z odtwarzacza. Na koncercie nie ma czasu na takie rzeczy. Po prostu słuchamy danego utworu, którego wrażenie potęgują emocje i atmosfera w klubie. Dlatego też nowy track, "Don't You Know Anything" spodobał mi się od razu. Oparty na tanecznym beacie kawałek świetnie wpasował się w pozostałe piosenki duetu. Najlepiej świadczy o nim to, że wciąż mam w głowie motyw wiodący, który w połączeniu ze smutnym tekstem, jak to zwykle bywa w przypadku Jeremy'ego, ma szansę stać się kolejnym znakomitym singlem kanadyjskiego duetu. Ponoć premiera w 2013 roku, a może wraz z nią dostaniemy kolejny, piąty już album Junior Boys? Zobaczymy.
Końcowe akordy gigu ponownie wypełniły piosenki z płyty "So This Is Goodbye". Usłyszeliśmy "Double Shadow" i jeden z największych hitów – "In The Morning", na który oczywiście publiczność zareagowała wrzawą. Po tych dwóch mocnych punktach przyszedł czas na ostatni w setliście, pochodzący z Begone Dull Care kawałek "Work". Masywne, pulsujące i pełne energii brzmienie synthów w połączeniu ze spokojnym wokalem Jeremy'ego było zdecydowanie jednym z najjaśniejszych punktów występu, zresztą było to widać po reakcjach publiczności.
Został już tylko jeden utwór do odegrania i nikt nie miał wątpliwości jaki. Zatem na bis usłyszeliśmy epicką suitę "Banana Ripple", przy której wszyscy skakali, tańczyli i po prostu świetnie się bawili. Podobnie zresztą jak na całym koncercie, który trzeba uznać za znakomity. Szkoda tylko, że tak krótko trwał, ale takie są reguły gry i nic się na to nie poradzi. Mam nadzieję, że za rok Junior Boys znowu do nas wpadną i po raz kolejny dadzą równie wymiatający koncert jak ten, który zagrali w Warszawskim klubie 1500m2.

Tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz