Przed Coke Live Music Festival 2012: Natalia

Coke w tym roku wyrósł na całkiem niezły zabawowy event. 
Obstawiałam, że w tegorocznym line-upie znajdziemy Florence, The Black Keys i The Rapture. Nic z tego nie wyszło, ale nie jest aż tak źle. Znów trochę nie rozumiem wyborów Mikołaja Ziółkowskiego, bo, heh, The Killers, serio? Ale Placebo z kolei zobaczę chętnie, bo już od jakiegoś czasu marudziłam, że bardzo chciałabym być na ich koncercie. Snoop, wiadomo, beka, ale zobaczyć Snoopa fajna sprawa. Mystey Jets mieli kiedyś parę fajnych singli, pamiętacie "Young Love"? Jest cudowne. Spector trochę nudy, kiedyś z Michałem nawet kłóciliśmy się, czy w Krakowie postawią na Tribes czy na Howler, skończyło się gorzej, choć mam nadzieję, że moja niechęć do tego zespołu zostanie przełamana dobrym koncertem. 
Zawsze miło zobaczyć jest Kamp!, szczególnie na zakończenie, a nie jak bywało zazwyczaj, na początek festiwalowego dnia. Crystal Fighters będzie super, wiadomo. I tak jadę tam na Azari & III, choć nie mam pojęcia, jak będę wiksować. Chyba na leżąco.
Zawsze znajdę sobie dobry moment, żeby się przeziębić. Aha, i jeszcze silent disco. 

I w sumie, Coke Live Music Festival nie skończył się tak, jak myślałam. A szczerze mówiąc miałam duże obawy, że będziemy mieli Coke Live Mini Sziget Music Festival. 

Widzimy się jutro w Krakowie. Będzie dobra impreza. Idę się zacząć wreszcie pakować.

1 komentarz:

  1. W sumie, nie mogę doczekać się relacji. O ile OFF był przewidywalny pod tym względem, tak jestem ciekawa co sądzisz o Coke.

    OdpowiedzUsuń