Przed Heineken Open'er Festival 2012: Kasia

Open'er Festival - to już nie tylko wiele wydarzenie muzyczne, ale i kulturalne. W ciągu czterech dni w Babich Dołach wyrośnie kolejne małe miasteczko z teatrami (które zobaczyłabym z przyjemnością), galeriami, siedmioma scenami (z czego jedną przeznaczoną na pokazy mody), Alterkinem, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Silent Disco i wieloma innymi atrakcjami. Jednakże, co najzupełniej oczywiste, muzyka zawsze będzie odgrywała tu główną rolę. Tegoroczny line-up przysporzył nam wielu emocji oraz niespodzianek. Sama co środy siedziałam, wysłuchując zapowiedzi artystów i utwierdzając się w przekonaniu, że czas najwyższy kupić karnet. A teraz rozpracowuje, jak być w dwóch miejscach na raz, a najlepiej sześciu. Może lepiej będzie ćwiczyć biegi na czas? Jest mnóstwo takich pozycji, których odpuścić sobie za nic w świecie nie mogę, a będę wręcz czatować pod barierkami godziny wcześniej. Zamierzam tych szczególnie dla mnie ważnych wykonawców trochę Wam przybliżyć.
Pierwszego dnia moim "must see" zostaje prawie cały main stage (prawie, bo zamierzam koniecznie zobaczyć moich ulubionych Yeasayer w namiocie), ze szczególnym naciskiem na show Bjork i New Order. Islandzka artystka dla wielu była głównym bodźcem, by zakupić bilet. Mierząca zaledwie koło metra sześciedzięściu wzrostu wokalistka i instrumentalistka, jest posiadaczką niesamowicie potężnego głosu. I niesamowicie potężną muzykę tworzy. Chociaż oprócz maniakalnego uwielbienia dla jej hitu "All is full of love" i "Crystalline" jej twórczość podchodzi mi różnie, jestem przekonana, że jej występ będzie wręcz wciskający w miejsce. Licze, że potęga tej małej osóbki i dominujące basy całkowicie mnie do niej przekonają, a jeśli nie, zawsze właśnie w namiocie grają The Ting Tings.
Natomiast New Order to kolejna porcja wyśmienitej klasyki. Jestem ogromnie ciekawa, czy zagrają coś z repertuaru Joy Division, ale kiedy Brytyjczycy zaprezentują "Ceremony", "The Perfect Kiss" lub "Blue Monday", do którego nareszcie się przekonałam, i tak będę już zupełnie usatysfakcjonowana.
W tym roku będziemy mogli poczuć dawkę porządnej muzyki elektronicznej nie tylko za sprawą New Order. Czeka na nas cały zastęp takich artystów jak Justice, Orbital, M83 czy dubstepowy SBTRKT. Z tych zespołów/solistów moimi priorytetami są Justice i M83.
Jak co edycje, czeka na nas również jeden z gigantów indie. Wcześniej gościliśmy Arctic Monkeys i The Strokes, a teraz przyszedł czas na Franz Ferdinand. Znam ich piosenki dokładnie na pamięć i jestem przygotowana, by zedrzeć sobie gardło drąc się najgłośniej ze wszystkich. Obiecuje, że słysząc "Take me Out", "Ulysses" czy "No You Girls" będę najbardziej opętaną, najwyżej skaczącą i najszczęśliwszą dziewczyną w całym trójmieście. Szukajcie mnie gdzieś przy barierkach, bo Alexa Kapranosa ze swoją drużyną, to muszę zobaczyć z bliska.
Kolejną, tak wpływającą na mnie emocjonalnie grupą są The Mars Volta. Trudno mi zdefiniować ich muzykę, bo jest to połączenie latino, elementów elektronicznych i szalonych improwizacji. Do tego dodajcie jeszcze stuprocentowy perfekcjonizm i zdecydowanie na koncpecyjną całość założyciela grupy Omara, a także to, jak swoim głosem potrafi manipulować Cedric. Brzmi nieprawdopodbnie, bo i ich płyty są progresywną przejażdżką bez trzymanki.
Na wyciszenie i jako spokojna uczta dla zmysłów zostaną nam występy Bat for Lashes w bodajże piątek i The XX, którzy dość kontrowersyjną decyzją grają na zamknięcie całego festiwalu.
Czuje, że pokrzywdziłam niektóre zespoły (ech, moje Mumfordy!), pozostawiając je bez słowa, ale mniej więcej tak wygląda moja, trochę chaotyczna lista "umrę, jak nie zobaczę". To mój pierwszy Open’er i mam nadzieję przede wszystkim na dobrą zabawę. Oby dopisała pogoda, a prognoza o burzy, piorunach, wietrze, który urywa głowy i ulewie w sobotę się nie sprawdziła. A nawet jeśli - będzie co wspominać. To co, do zobaczenia jutro w Gdyni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz