
Najważniejszą postacią Howler jest wokalista, Jordan Gatesmith, i nawet perkusista, którego posądza się o bycie synem Prince'a, tak, TEGO Prince'a, nie próbuje zmienić tej sytuacji. To Jordan pisze piosenki i to on wybrał muzyków z którymi chciał grać.
Siłą Howler jest to, że pomimo kontraktu ze słynną wytwórnia Rough Trade, dla której nagrywali między innymi The Smiths i The Libertines, pozostali zespołem garażowym. Można by machnąć ręką i powiedzieć, że taka grupa gra w co drugim klubie w USA, ale ile z tych zespołów zyskało rozgłos? Niewiele.
A Howlerowi się udało. Kocha ich NME. Poświęcili im długi artykuł w specjalnym wydaniu o nowych zespołach, a ich debiut ocenili na ósemkę. Nic w tym dziwnego, ponieważ Gatesmith ma niesamowitą zdolność do pisania świetnych piosenek.
A Howlerowi się udało. Kocha ich NME. Poświęcili im długi artykuł w specjalnym wydaniu o nowych zespołach, a ich debiut ocenili na ósemkę. Nic w tym dziwnego, ponieważ Gatesmith ma niesamowitą zdolność do pisania świetnych piosenek.
Utwory są bardzo proste w budowie, ale przez to jeszcze bardziej znakomite. Do wyjątkowo chwytliwych należą surf-rockowe "Back Of Your Neck", ocierające się o punk "Black Lagoon" i "Told You Ones", które znalazło się na wydanej w tamtym roku epce i już wtedy robiło niezłą furorę. Właściwie, to mógłbym wpisać każdy utwór w poprzednim zdaniu, ponieważ album wypełniony jest genialnymi melodiami. Oprócz energicznych kawałków, na albumie są także spokojniejsze, takie jak "Too Much Blood" czy "Free Drunk".
America Give Up to pierwsza od wielu miesięcy, a może nawet lat płyta młodego, gitarowego zespołu z USA, która mnie zachwyciła. Poddaj się Ameryko, poddaj się świecie, nie opierajcie się i dajcie się porwać muzyce Howler, bo rok 2012 będzie należał do nich.
Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz