Japandroids [wywiad]

Pamiętacie Japandroids? Jeśli ktokolwiek miał do czynienia z muzyką tej dwójki Kanadyjczyków, z pewnością z trudem o nich zapomni. Ceni się ich przede wszystkim za miłość w tym, co tworzą i serce, które wkładają w występy na żywo. Stale zawyżają sobie poprzeczkę, czego dowodem jest świetny drugi album skupiający w sobie wszystkie elementy dobrego garage rock. Nie oczekuje się na ich koncertach fajerwerków, masowej ochrony czy kilometrowej odległości od sceny. Temu duetowi wystarczają dwa instrumenty oraz świetnie nastawiona publiczność. Energia wydobywająca się z tych dwóch muzyków sprawia, że każdy wychodzi zmiażdżony, czując jednocześnie niesamowitą ulgę, bo mógł się do woli wykrzyczeć i wyskakać. Nie inaczej jest z Japandroids poza sceną.  Po tylu latach grania, paśmie wzlotów i upadków, okazuje się, że to wciąż ta sama para przyjaciół, którzy czerpią czystą przyjemność ze wspólnego koncertowania. Po świetnym występie w Warszawie Brian King oraz Dave Prowse z chęcią rozmawiali z fanami, pokazując, że to nie tylko zapaleni muzycy, ale również bardzo sympatyczni ludzie. O „Celebration Rock“ mogliście wyczytać już chyba wszystko. Teraz nasuwa się pytanie: „Co z samymi chłopakami?“. Dlatego też powstał ten wywiad. Perkusista Japandroids sprawił mi tę przyjemność, zgadzając odpowiedzieć na kilka pytań. Pargnęłam się skupić na nich samych i na tym, co czują, jak ta cała muzyczna przygoda na nich wpływa oraz... co z nimi dalej?  
od lewej: Brian i Dave 

themagicbeats: Jesteście w połowie swojej trasy koncertowej. Jak się z tym czujecie? 
Dave Prowse: Teraz mamy końcówkę września [wywiad był przeprowadzany we wrześniu], więc jesteśmy dalej niż w połowie europejskiej części naszej trasy, ale wciąż zostały nam trzy miesiące w drodze, zanim wrócimy do domu na jakiś czas. Rzadko przyjeżdżamy do Europy, zatem zawsze zgadzamy się na wszystko i próbujemy dawać tyle konctertów, ile się da, gdy tu jesteśmy. To zabawne, ale to nie jest najmądrzejsza strategia. Po pewnym czasie twoje ciało stawia opór i martwiłem się, że występy na tym ucierpią. Jednak graliśmy naprawdę dobrze do końca września i teraz mamy czas na krótką przerwę zanim wznowimy trasę w Madrycie. Czuję sporą ulge w związkuz tym. Cieszę się, że mam trochę czasu przed kolejnym graniem i jestem zadowolony z tego, że graliśmy dobrze aż do tej przerwy. 
 tmb: „Celebration Rock“ dostaje bardzo dobre recenzje, dajecie świetne koncerty na całym świecie, a przy tym wciąż udaje wam się zachować swoją osobowość. Czy myślisz, że jako zespół osiągnęliście wszystko, co mogliście? 
DP: Cóż, osiągnęliśmy więcej niż kiedykolwiek mogliśmy mieć na to nadzieję, ale wciąż sporo się zastanawiam nad tym, co chcę dalej robić oraz co chcę zmienić lub robić inaczej. Zawsze jest coś, co chcesz ulepszyć albo lekcja, której nauczyłeś się z ostatniej trasy koncertowej lub ostatniej sesji nagraniowej i wtedy myślisz: „Następnym razem zrobię to tak“. Zatem sądzę, że zawsze mamy nowe cele, a te cele zmieniają się z czasem. Moim zdaniem, gdyby zespół się dziś skończył, oboje z Brianem bylibyśmy ogromnie dumni ze wszystkiego, co udało nam się zrobić. Jednak zawsze będziemy głodni nowości związanych z robieniem muzyki. Zawsze jest coś nowego, nad czym można pracować. 
tmb: Miałam szczęście uczestniczyć w waszym warszawskim koncercie we wrześniu i to był jeden z lepszych show, na których byłam. Jednak najlepszym dla mnie momentem było, gdy dziewczyna poprosiła was o zagranie „I Quit Girls“ – piosenki, której nie wykonywaliście przez sześć miesięcy i zagraliście ją dla niej. Wiele zespołów zareagowałoby zwykłym „Nieważne“ oraz zignorowało to. Jaka była twoja reakcja na początku? 
DP: Moją pierwszą myślą była ciekawość, czy w ogóle pamiętamy, jak zagrać ten utwór! „Czy ja w ogóle pamiętam, jak to się gra?“ „A Brian?“. Zawsze staramy się grać każdy występ tak samo dobrze i z taką samą ilością energii, jak to tylko możliwe. Ale kiedy masz przed sobą tak dobrą publikę w miejscu, którego nie odwiedzasz tak często, popycha cię to do robienia wyjątkowych rzeczy. Polska była dla nas bardzo, bardzo życzliwa, więc chcieliśmy dać ludziom najlepszy koncert, na jaki było nas stać. 
tmb: Zwykle traktujecie swój projekt jak przygodę, która może się skończyć nawet szybciej niż się zaczęła. Z drugiej strony, czy moglibyście wyobrazić swoje życie bez Japandroids? 
DP: Myślę, że to zdrowe podejście, jeśli zdajesz sobie sprawę ze śmiertelności swojego zespołu. Każdy fan muzyki wie, że większość grup ostatecznie się rozpada, a większość zespołów, które się nie rozpadły, prawdopodobnie powinny. Świadomość tego pomaga ci zrobić większość z tego, co się wokół ciebie dzieje oraz pomaga ci być pewnym faktu, że wciąż jesteś w zespole z dobrych powodów. Nie będę w tym zespole przez resztę swojego życia, ale obecnie to on pochłania większość mojego czasu i energii. To pierwsza rzecz o której myślę rano i ostatnia rzecz, o której myślę, gdy idę spać. Zatem uważam, że dużą zmianą będzie dla mnie nauka, jak żyć bez Japandroids, gdy ten czas nadejdzie. 
tmb: Zespoły istnieją dla publiki czy publika dla zespołów? 
DP: Jedno i drugie. 
tmb: Wydaje się, że traktujecie rock’n’roll poważnie, a „Celebration Rock“ jest tego dowodem. Czy istnieją też inne gatunki, które miały na was wpływ? 
DP: Każdy artysta, którego cenię – od Bruce’a Springsteena, Abnera Jay‘a, Otisa Reddinga, the Replacements do Fugazi – oni wszyscy tworzą muzykę, o którą się naprawdę troszczą, grają ją z pasją oraz traktują ją niezwykle poważnie. Cenię to bardzizej niż cokolwiek innego w każdej muzyce. 
tmb: Powiedzieliście, że obaj wiecie, jak ten zespół powinien funkcjonować. Zatem co stanowi kwintesencję Japandroids? 
DP: Myślę, że sercem zespołu jest to, że jesteśmy po prostu dwojgiem ludzi, którzy naprawdę kochają tworzyć muzykę i grać ją z taką pasją oraz energią, jak to tylko możliwe.
tmb: I ostatnie pytanie: Jakie są wasze wrażenia po drugiej wizycie w Polsce? 
DP: Mieliśmy duże oczekiwania w związku z przyjazdem do Polski, ponieważ tak świetnie bawiliśmy się za pierwszym razem. Szczerze, to druga wizyta być może była jeszcze lepsza. Mieliśmy świetną publiczność na obu występach i poznawaliśmy niewiarygodnie przyjaznych, szczerych, zabawnych ludzi wszędzie, dokąd poszliśmy. Ogólnie odkryliśmy, że Europa Wschodnia jest naprawdę ekscytującym miejscem do grania. W tej części świata jest po prostu świetna atmosfera podczas wszystkich naszych koncertów i dlatego zawsze chętnie będziemy tu wracać. 

Rozmawiała: Miz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz