The Asteroids Galaxy Tour - Out Of Frequency


Długo przymierzałem się do tego albumu. Wyszedł on już w styczniu, lecz wtedy było tyle bardziej atrakcyjnych propozycji, a mi ciągle brakowało albo czasu, albo chęci żeby zapoznać się z tym krążkiem. Przypomniałem sobie o nim w wakacie, przesłuchałem i niestety trochę się zawiodłem.

Duńska grupa zyskała sławę głównie dzięki chwytliwym singlom jak „The Golden Age”(tak, piosenka z reklamy Heinekena), „Around The Bend”, czy „The Sun Ain't Shining No More”. Pomogła im również Amy Winehouse, która zaprosiła ich jako support przy okazji koncertu w Kopenhadze, oraz Katy Perry z którą wyruszyli w trasę. W 2009 grupa wydala swój debiutancki krążek,„Fruit”, który spotkał się z ciepłym przyjęciem zarówno wśród słuchaczy jak i krytyków. Na początku tego roku wydali swoją drugą w dorobku płytę, „Out Of Frequency”.

Album zapowiadał się świetnie dzięki dwóm promującym go singlom. Pierwszy z nich, „Major” urzeka rytmami funky i chwytliwą melodią. Drugi, „Heart Attack” może jest trochę kiczowatą wariacją na temat muzyki disco, lecz jest przy tym piekielnie energetyczny i melodyjny. Album zaczyna się od dwuczęściowego Gold Rush, które wprowadza słuchacza w trochę latynoski klimat dzięki partii instrumentów dętych. Następnie mamy wspomniane wcześniej single, oraz gangsterskie „Cloak and Dagger” z bardzo dobrym refrenem. I zasadniczo na tym kawałku płyta powinna się skończyć. Z drugiej części płyty broni się jedynie dynamiczne „Fantasy Friend Forever”. Reszta utworów jest po prostu nudna i męcząca. Niby pojawiają się przebłyski w postaci chwytliwych motywów, lecz toną one w morzu mdłych melorecytacji. Owszem, mamy tu kilka dobrych refrenów, jak te z „Dollars In The Night”, czy „Ghost In My Head”, lecz zespół często nie ma w ogóle pomysłu na zwrotki. Jeden z muzycznych blogów podsumował płytę jednym zdaniem: „powiedzcie wokalistce, żeby się zamknęła”. Niestety muszę się z tym w pewnym stopniu zgodzić, ponieważ Mette Lindberg często śpiewa w irytująco wysokim rejestrze, przez co płyta jest nieco ciężkostrawna.

Out Of Frequency to album bardzo nierówny. Są momenty bardzo dobre, lecz giną wśród tych gorszych. Do niektórych piosenek wrócę z chęcią, innych nie chcę słyszeć nigdy więcej. Szkoda, bo zespół ma potencjał, którego niestety nie umie do końca wykorzystać.

Michał

6 komentarzy:

  1. w AGT zawsze najbardziej podobała mi się Mette :)

    t.

    OdpowiedzUsuń
  2. mam takie jedno pytanie... czy pojawi się kiedyś choć słowo na temat muzyki klasycznej? Jestem dość ciekawa nowego spojrzenia ludzi których nie znam na to, co najpiękniejsze c:

    OdpowiedzUsuń
  3. hm, mówię tu za siebie, ale chyba pozostali członkowie redakcji myślą podobnie: próbujemy przybliżać rzeczy najciekawsze z najnowszych rzeczy, w szeroko pojętej muzyce pop, czyli muzyce popularnej. Dlatego też nie skupiamy swojej uwagi na muzyce poważnej. Oczywiście tekst o takiej muzyce może się pojawić, ale to już zależy od indywidualnych preferencji redaktora. A jeśli chodzi o "jedno słowo", to już za kilka dni ukazuje się "Die Kunst Der Fuge" w interpretacji Marcina Maseckiego, więc myślę, że to słowo, a nawet parę słów na pewno się pojawią :)

    Pozdrawiam

    t.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zależy co masz na myśli mówiąc "Muzyka Klasyczna". Jeżeli chodzi ci o muzykę stricte klasyczną, jak Bach czy Beethoven to raczej nie, bo po pierwsze nie powstaje w niej nic nowego, po drugie nie wiem, czy ktokolwiek z nas byłby w stanie coś o niej napisać. Owszem, są współcześni kompozytorzy jak np Pan Penderecki, ale nie jestem pewien, czy czuliby się dobrze między innymi wykonawcami o których piszemy.Jeżeli dopuszczasz nową i bardziej "popularną" odmianę klasyki, w stylu Olafura Arnaldsa, czy Yanna Tiersena(o którym swoją drogą kiedyś parę słów napisał Kogucik)to może znajdziesz coś dla siebie w bliższej lub dalszej przyszłości :)

    pozdrawiam

    michał

    OdpowiedzUsuń
  5. Olafur i Tirsen to pop z użyciem poważkowego instrumentarium :) jeśli miałbym już wymieniać współczesnych (XXI wiek) kompozytorów muzyki klasycznej, to postawiłbym raczej na Maxa Richtera czy Nico Muhly'ego. No i oczywiście Steve Reich jest wciąż aktywny.

    t.

    OdpowiedzUsuń
  6. więc dziękuję za bardzo usłużne informacje :D

    OdpowiedzUsuń