Cześć, ja też wróciłam z wakacji. W sumie nic dziwnego, skoro byłam na nich razem z Michałem.
I to prawda, nasz wypoczynek upłynął pod znakiem muzyki, zaskakująco różnej. Często aż skrajnie. Ale oprócz jej biernego słuchania, w Rimini czekały na nas jeszcze dwie inne rzeczy: dyskoteki (ale o tym później) i koncerty, na które nie mogliśmy iść. Bo niby jak wyrwać się z obozu młodzieżowego? Tak, nie jesteśmy jeszcze na tyle dorośli, aby wypoczywać bez kontroli. Uroczo.
Tym samym sprzed nosa uciekli nam między innymi Crookers, których supportowali Cyberpunkers. Ale to właśnie ten pierwszy włoski elektroniczny duet pomimo tego, że nie zobaczyliśmy go na żywo, często towarzyszył nam w ciągu naszego włoskiego dnia, przecinanego fiestą, jedzeniem makaronów, pizzy i wyjściami na plażę. Utwór nagrany z raperem Fabri Fibra może nie należy do tych, których słucha się w domowym zaciszu z radością, ale ma w sobie tą bardzo dobrą elektroniczną wstawkę, a dodatek teledysku, w którym możemy oglądać plaże, na których tak niedawno się opalaliśmy sprawia, że nie mam serca nie lubić tego utworu. To właśnie z nim będzie mi się kojarzył mój włoski wypoczynek w 2012 roku. No, może jeszcze z "Princess of China" i Ritą Orą, ale ciii...
A co do włoskich dyskotek - nawet nie wyobrażacie sobie, jakie szaleństwo rozpoczyna dj puszczając The Bloody Beetroots. A Włosi to prawdziwi dżentelmeni, starają nie uszkodzić ciebie w pogo podczas "Warp 1.9". Choć szczerze mówiąc, chyba bardziej wzrokiem zadają niewypowiedziane pytanie: "co ty tu robisz, dziewczyno?". Ja? Ja się tylko bawię.
I jednak szkoda tych Crookersów i Cyberpunkers. Byłby kosmos.
Natalia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz