Mafia Lights [wywiad]

Nie od dziś wiadomo, że bycie w zespole to ciężki kawałek chleba. Mowa tu przede wszystkim o tych, które chcą osiągnąć spory sukces. Dziennikarze i fani, jak zawsze, wiedzą lepiej. Dajmy jednak szansę na wypowiedzenie się przez samych zainteresowanych. Co kryją? Jak to wszystko wygląda? O czym marzą? Odpowiedzi na te pytania mogą postawić muzyków w kompletnie innym świetle. Posłuchajcie zatem, co członkowie formacji Mafia Lights mogą powiedzieć o sobie, swojej twórczości i dzisiejszym przemyśle muzycznym.


the magic beats: Jesteście trzyosobowym zespołem, więc każdy z was musi mieć inny wpływ na waszą muzykę. Czy możecie przedstawić każdego członka formacji z osobna oraz jego rolę w grupie?
James: Zajmujemy swoje określone pozycje tylko podczas występów na żywo i to wyłącznie po to, by było tak dogodnie oraz sprawnie, jak to tylko możliwe. Mieliśmy zwyczaj wymieniać się instrumentami podczas każdej piosenki, ale to po prostu zajmowało za dużo czasu, więc obecnie Joel gra na gitarach, Cam zajmuje się elektryczną perkusją, odpowiada za sampling przy samplerze, jak również gra na gitarze, a ja gram na syntetyzatorze, basie oraz perkusji. Joel jest także głównym wokalistą, a ja odpowiadam za wokal wspierający, ale i tak namieszaliśmy z tym nieco przy nowych piosenkach, by utrzymać wszystko w ciekawym stanie.
Cameron: Poza muzyką przypuszczam, że łatwiej jest nas scharakteryzować... Joel jest prawdopodobnie najbardziej dostępny, ponieważ ja jestem ten najwyższy, a James jest tym najbardziej pijanym. 

tmb: Jak wygląda u was proces tworzenia piosenek?
James: Jest niezwykle różnorodny… Wiele utworów stanowią pierwotne kompozycje stworzone przez nas indywidualnie, niektóre po prostu pochodzą od wspólnego przesiadywania, a inne są mieszanką dwóch poprzednich – mieszkamy daleko od siebie przez większość roku, zatem często przysyłamy sobie pomysły przez e-mail, a potem dodajemy własne koncepcje i odsyłamy z powrotem aż do momentu, gdy uzyskamy coś, co przypomina piosenkę. Naprawdę też chcę zrobić coś super i stworzyć składankę, używając pozostałości z jedno- lub dwuminutowych pomysłów i zmontować je razem tak, jak The Beatles zrobili to w drugiej połowie “Abbey Road”.

tmb: Czego oczekujecie od swojej muzycznej przygody?
James: Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać… ale nic nie mogło nas przygotować na liczbę krzyczących dziewczyn zdejmujących ubrania na naszych koncertach albo na kupę szmalu, którą wytwórnie muzyczne w nas ładowały! A tak na serio, to nie mieliśmy dotąd żadnych wielkich starć, więc jesteśmy przezornie podekscytowani, ale tak długo, jak wygrywamy, jesteśmy szczęśliwi.

tmb: Przeszłość czy przyszłość i dlaczego?
Cameron: Przyszłość jest jedyną rzeczą, na której powinno się być skupionym. Przeszłość stanowi fundament wszystkiego, co jest teraz, ale ostatecznie jest to jedynie opowieść o naszym wschodzeniu do eschatonu.

tmb: Wolicie minimalistyczne czy totalnie przeładowane brzmienia?
James: Mamy otwarty umysł i czerpiemy natchnienie z wszystkiego – od minimalnych klimatów takich jak “An Ending (Ascent)” Briana Eno do wall-of-soundowej estetyki albumu “Loveless” My Bloody Valentine.
Joel: Ja wolę minimalne i nasycone beaty otoczone przez kalejdoskopową zakrzepicę dźwięku.

tmb: Tom Meighan z Kasabian powiedział, że “Ludzie boją się nagrywać piosenki, które dobrze brzmią w radio”. Czy zgadzacie się z tym? Jeśli tak, to czy jesteście rozwiązaniem tego problemu?
James: Myślę, że taki cytat wspiera fakt, że zespoły takie jak Kasabian są poza zasięgiem dzisiejszej muzyki światowej. W tym momencie szczególnie wydawać by się mogło, że każdy próbuje stworzyć ten niesamowity hit lata dla radia, a jedynie trzeba się zapoznać się z jakością nowej muzyki zespołów takich jak Swim Deep czy debiutu Splashh – “All I wanna Do”, by się przekonać. Obecnie pop jest świetny.
Joel: Gdyby to był problem, to bardzo chcielibyśmy być powiązani z falą zespołów przejmujących radio, ale jak większość ludzi, jesteśmy świadomi tego, że przemysł się zmienia, a przyszłość będzie o wiele bardziej interesująca niż stacje radiowe czy Kasabian.

tmb: Jakie ruchy macie w rękawie?
James: Nazywa się “The Divine Fist” i planujemy użyć go na kimkolwiek, kto ośmieli się nam przeszkodzić. Znamy również Macarenę, jeśli o to ci chodziło.

Rozmawiała: Miz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz