Zawsze darzyłam sporą sympatią twórczość Muse. Lubię ich przesterowane, zawyżone brzmienie gitar, wysoki wokal Matta (kopiowanie Thoma Yorka - jak uszczypliwie komentowali kiedyś krytycy) i wielkiego powera, jaki daje ich muzyka. Ich energia oraz mocny charakter utworów pozwoliły uzyskać zespołowi Bellamy'ego sporą renomę i zdobyć miliony fanów na całym świecie. Wszystkich wielbicieli na pewno ucieszyła wieść, że Muse intensywnie pracują nad nowym albumem. I oto jest - pierwsza zapowiedź nowej płyty Muse "The 2nd Law", a także oficjalny hymn Igrzysk Olimpijskich w Londynie.
Napięcie tętniące w "Survival" rośnie z każdą sekundą. Utwór zaczyna się uroczą, spokojną partią pianina, po czym niespodziewanie słyszymy... głos chóru, który będzie przewijał się przez całą piosenkę. Skojarzenia z Queen, których to chórki były znakiem rozpoznawczym, nasuwają się na myśl wręcz mechanicznie. "Race... Life is a race". Matt Bellamy przez chwilę brzmi zupełnie niepodobnie do siebie, "And I'm gonna win/ Yes, I'm gonna win". Minutę później otrzymujemy świetne, melodyjne solo - i dopiero po tym mam pewność, że to rzeczywiście Muse. Kolejna, wzniosła zwrotka. Potem następna, zadziwiająca solówka. Grupa non-stop zaskakuje, a następnie wieńczy całość dopingującymi okrzykami: "Fight! Fight! Fight! Fight! Win! Win! Win! Win!".
Utwór "Survival" zbiera na razie dość kontrowersyjne oceny. Zespół odszedł od tego, czego wszyscy się po nich spodziewali. Jedni czują się rozczarowani, inni liczyli na dubstep, jeszcze inni są oczywiście zachwyceni. Ja uważam, że "Survival" będzie się świetnie sprawować jako hymn Igrzysk i jest niesamowicie frapującym zwiastunem całej płyty, która swoją premierę ma już we wrześniu.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz