Wiele osób dobrze pamięta rok 2010, kiedy to Marina wydała debiutancki krążek, ‘Family Jewels’, a recenzenci, krytycy i słuchacze podzielili się na dwa obozy. Jednym bogactwo i przepych dźwięków w połączeniu z mocnym wokalem Mariny bardzo się spodobał, reszta wyraziła swoją dezaprobatę. Nie inaczej jest tym razem, przy okazji wydania drugiego longplaya Mariny & the Diamonds – ‘Electra Heart’.
Koncept albumu opiera się na opowieści o blond diwie, zepsutej przez sławę i zagubionej we własnym świecie. Aby uwiarygodnić całą historię, Marina umieszczała wiele zdjęć, klipów i zapowiedzi przedstawiających blond dziewczynę, czyli ją samą – po zmianie koloru włosów, makijażu, a także stylu ubierania się.
Już przy pierwszych dźwiękach ‘Electra Heart’ zdaje się słyszeć, że będzie głośno i z przepychem. ‘Bubblegum Bitch’ jest zadziornym kawałkiem z rockowym zacięciem, jednakże następny, ‘Primadonna’, zwiastuje ładną balladę. Niestety, na pierwszej zwrotce dobre wrażenie się kończy, ponieważ refren po dłuższym czasie staje się irytujący za sprawą ciężkich sampli (swoją drogą, Marina wykonała ‘Primadonna’ akustycznie, co brzmiało zdecydowanie lepiej). ‘Homewrecker’ natomiast to typowy popowy kawałek, który z łatwością mógłby zdobyć szczyty list przebojów. Następne piosenki opierają się na łatwym schemacie – wolniejsza zwrotka, szybszy refren. Z całości wyłamuje się śliczne ‘Valley of the Dolls’ – uroczo poważny kawałek, w nieco innym stylu niż reszta. Także ‘Hypocrates’ ukazuje odmienną stronę krążka.
Marina Diamandis przy każdej piosence przenosi słuchacza w coraz to inny styl i środowisko muzyczne, co sprawia, że album, mimo wyraźnie zarysowanej koncepcji jest nieco nierówny. ‘Electra Heatr’ jest pełne przebojowych i chwytliwych kawałków na miarę największych gwiazd popu, które (jak ‘Homewrecker’) mogłyby bez przeszkód podbić stacje radiowe. I choć czasami bywa nieco nudno i nużąco (‘Teen Idle’), najbardziej żałuję, że Marina nie stworzyła kawałka podobnego do ‘Obsessions’ z debiutu, który najbardziej przypadł mi do gustu swoją skromnością (co jest dużym zaskoczeniem ze strony artystki) i wdziękiem.
‘Electra Heart’ w ogólnej klasyfikacji wypada nie świetnie, ale poprawnie, za sprawą żywiołowego początku, zgrabnego środka i dość mdłej końcówki. Zbyt przewidywalnie, jak dla mnie.
Dominika
Dominika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz