Tego amerykańskiego zespołu nie trzeba nikomu przedstawiać. Trzech młodych chłopaków, trzy lata doświadczenia, jeden album oraz, jak mawiają złośliwi, jedna piosenka. „Pumped Up Kicks“ zna praktycznie każdy. Choć singiel został wypuszczony we wrześniu 2010 roku, do dziś wszystkie stacje radiowe serwują nam ów hit, czyniąc go męczącym. Jedni uważają Amerykanów za ratunek w dzisiejszym mainstreamie, drudzy za przereklamowaną grupę dla małych dziewczynek. Jednak nie można zaprzeczyć temu, że Foster The People namieszali w muzycznym świecie. Ich koncerty wyprzedają się w błyskawicznym tempie, a krążek „Torches“ podbija listy przebojów, pokrywając się już złotem (Stany Zjednoczone, Kanada) i platyną (Australia). Nie inaczej wyglądała sytuacja z biletami we Francji, gdzie muzycy z Los Angeles dali dwa koncerty. Miałam okazję przekonać się w paryskim klubie Bataclan, czy zespół naprawdę zasługuje na szum, który wokół siebie wywołał.
W dniu występu pojawiłam się na miejscu o 17:15, czyli dwie godziny przed otwarciem drzwi. Zastałam kilometrową kolejkę ludzi. Zdziwiona ustawiłam się za nimi. Nie trzeba było długo czekać na liczną grupę kolejnych koncertowiczów. Wszyscy cierpliwie stali, nie zważając nawet na deszcz. Punktualnie zaczęto nas wpuszczać.
Sama sala nie należała do największych. Szybko zostały zapełnione zarówno płyta, jak i trybuny. Z lekkim opóźnieniem na scenę wyszedł support – Mini Mansions, który pomimo gromkiego aplauzu, nie spotkał się z aż tak ciepłym przyjęciem ze strony widzów czekających na kalifornijskie trio.
O 21:10 zgasły światła, a tłum dosłownie oszalał z radości. Nadszedł ten moment, w którym chłopcy mogą pokazać, na co ich stać. Pojawili się znani wszystkim Cubbie Fink, Mark Montius oraz towarzyszący im podczas trasy Sean Cimino i Isom Innis. Zaraz po nich na scenę wskoczył energiczny Mark Foster. Zabawa się zaczęła.
Show rozpoczęto ostatnio promowanym singlem – „Houdini“. W przeciwieństwie do teledysku, chłopcy uwolnili nieograniczoną ilość energii. Następny utwór „Miss You“ poruszył żeńską część publiczności. Trio nie musiało zachęcać fanów do śpiewania – wszyscy mogli się popisać znajomością tekstów pochodzących zarówno z debiutu, jak i tych bonusowych tracków. Muzycy nie ukrywali faktu, że są zachwyceni francuską stolicą, która zabytkami przyćmiewa to, co amerykańskie.
Jak bardzo chciałabym wytknąć jakikolwiek mankament przy wykonaniu piosenek, w przypadku sobotniego koncertu po prostu nie potrafię tego zrobić. Świetnie odegrano przeboje takie jak: „Call It What You Want“ czy „Don’t Stop (Colour On The Walls)“. W tej drugiej frontman kapeli dodał chwytliwy gitarowy riff, nadając całemu utworowi ciekawy charakter, którego wcześniej brakowało. Oprócz piosenek z „Torches“ odegrano na żywo urocze „Love“ czy „Broken Jaw“. Każdy pojedynczy instrument pełnił istotną rolę podczas widowiska i choć występ był dopracowany w każdym szczególe, chłopcom nie zabrakło spontaniczności. Warto także wspomnieć o porządnym nagłośnieniu i czarujących światłach.
Na bisie nie zabrakło chwytliwego „Helena Beat“, jednakże wszyscy z niecierpliwością czekali na wielki przebój grupy. „Pumped Up Kicks“ uświetniło cały koncert. Zgromadzeni zagłuszali śpiewem samego Marka Fostera, który w międzyczasie zszedł do publiczności. Chłopcy przedłużyli utwór, dodając dubstepowy remiks. Ludzie, pomimo gorąca oraz zmęczenia, wciąż z entuzjazmem tańczyli i śpiewali. Zespół rzucił ciepłym „Merci“, żegnając zachwyconych fanów.
„Godzinny set pełen magii i szaleństwa“ – tak mogłabym nazwać to, co przeżyłam piątego maja. Tak, jak reszta publiki, wyszłam zdyszana, jednak usatysfakcjonowana tym, co zobaczyłam. Foster The People odwalili kawał dobrej roboty. Pomimo niewielu lat doświadczenia, trio świetnie sobie radzi, udowadniając, że nie jest jedynie „grupką na 5 minut“. Niektórzy z Was zadawali sobie pytanie, czy warto przeznaczyć 110 złotych na usłyszenie „Pumped Up Kicks“. Odpowiedź brzmi nie. Warto jednak wydać je na posłuchanie całego „Torches“ na żywo oraz zobaczenie pięknych świateł przeplatanych z podrygami Marka Fostera.
Do zobaczenia 8 maja w Palladium!
PS: Posłuchajcie sobie w przyszłości Mini Mansions. O nich również kiedyś będzie głośno.
Miz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz