Death Grips - The Money Store [2012]

Każdy mniej lub bardziej uważnie śledzi hype'y, które co jakiś czas stwarza serwis Pitchfork. Czasem są to zespoły czy projekty interesujące i wnoszące coś ciekawego. Innym razem są to totalnie chybione strzały, od słuchania których zgrzytają zęby. Jakiś czas temu dostaliśmy kolejny, namaszczony przez P4K album — "The Money Store" niejakich Death Grips. Bardzo wysoka ocena, 8.7 oznacza, że to znakomita płyta. Co więcej, inne recenzje, nawet te z polskiego podwórka, chwalą debiut tej hip-hopowej grupy, łączącej punkową zadziorność z prostackim, eksperymentalnym sznytem. Album "w związku z tym ma dobrą prasę, świetne recenzje, ogólne zachwyty. Inteligencję fascynuje prymityw." Piszę się, że hucpa, że zło wcielone, że wściekłość, bezkompromisowość itd. Spoko, jak tak wszyscy się tym jarają, to i ja "rzucę uchem", czemu by nie?
No i co, po kilku przesłuchaniach mogę faktycznie zgodzić się ze wszystkimi opiniami na temat image'u. Jednak jak to często bywa w przypadkach tego typu projektów (ewidentnie nasuwa mi się tu taki zespolik Die Antwoord), najmniej mówi się o muzyce. Bo wszyscy zapomnieli dodać, że również muzyka na "The Money Store" to ZŁO. Złe zło. W zasadzie przez cały czas trwania płyty MUZYCZNIE nie dzieje się NIC. Owszem, jakieś nieudolne próby są, ale to wszystko. A to przecież miało być tak totalnie mocne i zwyrodniałe. A teksty? Kogo te teksty dzisiaj, w dobie Internetu, mogą prowokować czy szokować? Nie no, żarty jakieś. Przecież te podkłady nie są punkowe, tylko amatorskie, prostackie albo po prostu okropne. Raperzy wcale nie porywają, tylko irytują i męczą, a chwilami żenują. Nie przemawiają do mnie argumenty typu: "jeśli spodziewałeś się hip-hopu w stylu Drake'a czy Jaya-Z, to mocno się rozczarujesz", albo "to nie jest muzyka dla mięczaków, tylko dla prawdziwych". Fajnie, tylko że na płaszczyźnie czysto muzycznej Drake i Jay dosłownie MIAŻDŻĄ te złowrogie szanty. A najgorsze jest to, że podobno jeszcze w tym roku ma się ukazać następca "The Money Store". Ech...
W całej tej sytuacji ciekawi mnie to, czy gdyby zamiast noty 8.7, Pitchfork oceniłby płytę znacznie niżej, dając np. 4.2 (tak jak w przypadku albumu "Ten$ion" wspomnianych już Die Antwoord), to czy wtedy również moglibyśmy poczytać pochlebne recenzje debiutu Death Grips? Tego oczywiście się już nie dowiemy, jednak łatwo sobie wyobrazić co by się wtedy działo. Tak czy inaczej "The Money Store" to żadne objawienie czy powiew świeżości w muzyce około hip-hopowej. Raczej kolejni przebierańcy, którzy próbują zwrócić na siebie uwagę. Może w tej recenzji nie odniosłem się zbytnio do zawartości muzycznej, ale tylko dlatego, że właściwie jej NIE MA, więc nie ma o czym pisać. A dla tych, który chcą posłuchać takiego radykalnego hip-hopu, polecam nowy album El-P, który ukazuje się już niedługo, bo na drugi albumu DG raczej czekać nie warto.

Tomek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz