
Cały esej "R.I.P" dzieli się na piętnaście rozdziałów. "Album rozpoczyna się od tytułowego utworu, krótkiego requiem dla śmierci, które poprzedza przeniesienie się w pozbawione rytmu medytacje" — można było przeczytać w zapowiedziach krążka. Wynika z tego, że aspekt kontemplacji i eschatologiczny rozważań jest zdecydowanie na pierwszym planie. A gdybyśmy nieco oderwali się od kontekstu i skupili się tylko na samej muzyce? Od razu zauważamy, że więcej tu eksperymentalnej elektroniki. Nie pojawiają się właściwie masywne beaty znane z wcześniejszych płyt, a całość, mimo beznamiętnego klimatu, oscyluje gdzieś wokół rytualnego słuchowiska. Repetycje fraz, zbudowanych z zamazanych i chropowatych faktur uzupełniają dźwięki imitujące wodę, żywe instrumenty w postaci skrzypiec lub pianina, niepokojące strzępki wokalnych sampli czy wreszcie bezduszne szmery elektronicznej aparatury dotkniętej awarią. Cunningham robi zatem lekki ukłon w stronę awangardowej elektroniki, stąd też "R.I.P" to płyta, która sprawdzi się jedynie wtedy, gdy zabierzemy się za jej słuchanie w skupieniu. Wskazane są również słuchawki, bo tylko w ten sposób będziemy w stanie wychwycić wszystkie detale.
Pamiętajmy jednak, że jest to album z muzyką techno. Co prawda jest przefiltrowane przez wiele różnych komponentów, lecz to wciąż jest muzyka techniczna. Z mojego punktu widzenia jest to najlepszy album Brytyjczyka, ale nie jest on pozbawiony skaz. Bo gdy odsuniemy na moment całą tę mitologizację i otoczkę wokół głębokich rozważań, pozostanie nam eksperymentalna magma z tanecznym zacięciem. I tak naprawdę nie ma w tym niczego nowatorskiego (znamy przecież label Warp). W dodatku nie wszystkie fragmenty mnie przekonują, niektóre są zwyczajnie trochę nużące. Dlatego "R.I.P" nie jest tak wybitnym i genialnym dziełem jak chcieliby niektórzy. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że nowy materiał Actress nie zawodzi, bo jest to świetnie zrealizowana muzyka i na pewno jedna z najciekawszych tegorocznych pozycji z kręgu eksperymentalnej elektroniki, podszytej technicznym rytmem. Nie przesadzajmy jednak z kanonizowaniem.
Tomek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz