…wciąż jest. Amorficzna szarpanina wypełnia surrealistyczny do szpiku kości krajobraz. Post-apokaliptyczny oddech sięga głębi jestestwa. W tej frenetycznej wrzawie ciężko już o jakikolwiek ludzi odruch, który uległ przyspieszonej ewaporacji. Przestrzeń wokół tętni brutalnym chłodem bezsensownej egzystencji. Ciemność stopniowo osiąga najwyższe i obezwładniające stadium. Eschatologia dogorywa u stóp pomnika nicości. Słońce spogląda przez mglisty nad widnokręgiem przestwór. Krwista księżycowa poświata błyszczy metalicznym odmętem paroksyzmu śmierci. Perłowy blask bezwolnie opada na rozbudzone wulkany epilepsji, przy których dogorywają embriony, a inkubatory pożerane są w kałużach kwasu. W mrocznym zaćmieniu rzuca się niszczący zmierzch. Chaos jednoczy się z nieskończonością, a w zwierciadle przestrzeni odbija się rzeka czasu. Nadchodzi ekstatyczny zmierzch bogów. Pozostają jaskrawe obrazy powolnego umierania, duchów, paniki, błyskawic, krwi i wiekuistego bólu. W piekielnej jamie nigdy nie zgaśnie wieczysty ogień śmierci.
Nadzieja to tylko puste słowo nie mające żadnego znaczenia. Jednak słowo to posiada tak rudymentarną potęgę, że zanim zginie na w tej pogańskiej jaskini, zdąży stać się pożegnalnym promieniem, który błyszcząc przedostanie się przez czarne chmury totalnej dystopii.
Alabastrowe światło błyskawic ogłasza wreszcie koniec. A może każdy koniec to nowy porządek. Każdy koniec to nowy początek. Przestrzeń może stworzyć znów nowe światy. A może nie ma końca i początku. Może to wszystko już było? A może to wszystko dopiero będzie? A może to wszystko…
Tomek
Nie. Po prostu nie dla takich recenzji.
OdpowiedzUsuń