Za błogosławiony muzycznie naród zawsze uważałam Wielką Brytanię. Począwszy od Beatlesów, przez Radiohead, aż po małe angielskie indie bandy, potrafię słuchać wszystkiego, co swój początek miało na wyspach. Teraz okazało się również, że mam słabość do skandynawskich artystów. Lykke Li, Oh Land, czy nawet piosenki projektu iamwhoiam uwielbiają przewijać się przez mój odtwarzacz. A oto i trio, które jest wisienką na torcie w tym zestawieniu - Simian Ghost. To jedna z tych niepopularnych formacji, których piosenek raczej nie posłuchacie w MTV i radiu. W internecie również nie znajdziecie wielu informacji na temat zespołu, może oprócz tego, że panowie pochodzą ze Szwecji, zadebiutowali w 2010 i tworzą coś pomiędzy alternatywnym popem, a lekkim indie, często doprawionym szczyptą potulnej elektroniki. Panie i Panowie, mam przyjemność przedstawić Wam ich nowy album, najbardziej absorbującą mnie płytę w tym tygodniu - "Youth".
Muzyka absolutnie chill-out'owa, tchnąca spokojem, pełna ładu, składająca się z komputerowo wytworzonych miękkich, wysokich dźwięków, kilku basów, gitary i wybijającej miarowy rytm perkusji. Wokal Sebastiana Arnstroma wpasowuje się w całość perfekcyjnie. Uwielbiam go w kawałku "The Capitol", gdy wyśpiewuje tak wysoko i subtelnie zarazem "and try to understand that nothing is real". W mojej opinii "The Capitol" razem z "Wolf Girl" mogłoby walczyć o miano najlepszego utworu na płycie. Swoją prostotą i optymizmem moje serce zdobyło również "Crystalline Lovers Mind". Kawałek przyjemny, na tyle uniwersalny, że nadaje się do słuchania w drodze do szkoły, czy pracy, relaksu po ciężkim dniu, albo nawet podczas wykonywania tak prozaicznych czynności, jak robienie kanapek. Natomiast w "Automation" słychać wyraźnie potwierdzenie słów członków zespołu, jakoby nagrywali album w środku ciepłego lata, bez pośpiechu, delektując się słonecznymi dniami i przy okazji robiąc to, co lubią najbardziej, czyli tworząc muzykę.
Szkoda, że jak wspominałam wcześniej, album nie przebił się i raczej już nie przebije do świata większych stacji. Może to wina niewielkiego dynamizmu zawartego w utworach, tego, że nie ma tu porywających hitów roku, tylko harmonijna, zgrabna całość, bądź braku innowacyjności. Rzeczywiście, Simian Ghost nie odkrywają swoją muzyką żadnych nowych horyzontów, ale zastanawiam się, czy jest im to potrzebne? Nie zawsze trzeba uciekać się do nowoczesnych brzmień i nowatorskich pomysłów, by stworzyć coś naprawdę dobrego i cieszącego ucho. Wydaje mi się wręcz, że serwowany nam tutaj pop, tak spójny, słodki, ale nie przesłodzony, broni dobrego imienia gatunku.
Wsłuchuje się w ostatnie sekundy bajkowego "No Dreams". Wyłączam płytę. Miło mi się przy niej odpoczywa, odpływa do świata własnych refleksji i marzeń. Bo "Youth" trochę jest takie marzycielskie, niepewne, naiwne, jakby wyśnione. W wolnym czasie zachęcam Was do przesłuchania.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz