Keane - Strangeland [2012]

Do nowej płyty Keane podchodziłem z dużą rezerwą – po przekombinowanym i przekoloryzowanym „Perfect Symmetry” mamy powrót do momentami trochę monotonnego ale charakterystycznego grania chłopaków z East Sussex. Na Strangeland muzycy skupili się na tym, czym są najlepsi – lekkich, delikatnych piosenkach opartych na klasycznych instrumentach. I spod ich rąk wyszła jedna z najlepszych płyt tego roku – ale niestety w kategorii pojedynczych utworów. Na Strangeland nie ma złej czy kiepskiej piosenki (są jedynie może troszkę gorsze momenty, jak np. niezbyt udana kalka The Killers „You Are Young”) ale płyta jako całość brzmi… biszkoptowo. Słodko, przyjemnie, lekko ale przy większej ilości brakuje jakiegoś dodatku. 
Na szczęście nikt nie musi przesłuchiwać płyty jako całości. A jest na niej wiele piosenek, które słucha się z przyjemnością jak Disconnected (które brzmi jak piosenka zainspirowana twórczością Maroon 5, nie żeby to była wada!) czy radosne On the Road.
Ba, kilka z tych piosenek pojawi się na radiowych listach przebojów, jak np. Day Will Come z cudownym pianinem czy wyżej wspominane Disconnected. Muzycy nie zapomnieli także o fanach ballad – Sea Fog czy Watch How You Go to bardzo przyjemne, spokojne utwory, spowalniające britpopową całość.

Kogucik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz