Chromatics - Kill For Love [2012]

Label Italians Do It Better rozkręcił się w ostatnim czasie. W lipcu ubiegłego roku ukazała się debiutancka płyta Mike'a Simonetti'ego – szefa wytwórni, a pod koniec ubiegłego roku, w formie elektronicznej ukazał się dwu płytowy longplay projektu Symmetry. Niestety za sprawą daty wydania, album został przeoczony i pominięty w mediach zajmującymi się alternatywną muzyką. Szerszej recepcji doczekał się na początku tego roku, wraz z ukazaniem się na fizycznym nośniku. "Themes For An Imaginary Film" to spowita mrokiem, misternie opracowana dźwiękowa retro-odyseja (trwa ponad 2 i pół godziny!), której kolorytu nadają ejtisowe bity i synthy, ale nie tylko, bo pojawiają się również żywe instrumenty, takie jak gitara, altówka czy wiolonczela. Jeśli podobał się Wam soundtrack do filmu Drive, to wielce prawdopodobne, że polubicie również muzykę Symmetry. Polecam!

A za całym projektem stoi Johnny Jewel, współzałożyciel Italians Do It Better, najbardziej eksploatowany gość w całym labelu. Multiinstrumentalista, producent większości projektów, a w dodatku członek kilku zespołów takich jak Chromatics, Glass Candy czy Desire. Po sfinalizowaniu swojego koncept-albumu, po pięciu latach oczekiwań, przyszedł czas na powrót kultowej w pewnych kręgach formacji Chromatics. Premiera płyty była wielokrotnie przekładana, a single, które zespół wypuszczał co jakiś czas tylko zaostrzały apetyt fanów. Kilka dni temu wszyscy, którzy nie mogli doczekać się follow-upu do "Night Drive", wreszcie mogli odetchnąć z ulgą. "Kill For Love" liczy 17 kompozycji i trwa ponad półtorej godziny. Nie ma co, żeby ogarnąć całość, trochę czasu trzeba poświęcić.

Band Chromatics uznanie zdobył klimatycznymi, mrocznymi, przesyconymi nostalgią piosenkami w duchu lat 80-tych, swobodnie mieszając wpływy synth-popu, post-punka czy italo-disco. Całość dopełnia głęboki i delikatny wokal Ruth Radelet, który jest świetnie brzmi na tle syntezatorowych pasaży i surowych beatów. Oczywiście ich kawałki najlepiej sprawdzają się nocą, wiadomo. Mają niejako spełniać rolę soundtracku do bezsennych nocy, które wypełnione są tęsknymi przemyśleniami o miłości, samotności i wszechświecie. Czyli takie tam smętne granie.

Mniej więcej tak funkcjonuje muzyka Chromatics w świadomości tych, którzy się z nią zetknęli. Po albumie ''Night Drive'', który stał się przełomowym punktem w ich karierze, szybko znaleźli się miłośnicy tego rodzaju dźwięków. Stąd też nowy album był tak bardzo wyczekiwany. I wreszcie jest. Słuchając tych piosenek od razu wiemy, że słuchamy... Chromatics. ''Kill For Love'' jest logiczną kontynuacją poprzedniej płyty. Wciąż uwodzi słuchacza mrocznym brzmieniem, smutkiem, ejtisowymi synthami i wokalem Ruth. Choć trzeba przyznać, że nowe utwory są bardziej dopieszczone produkcyjnie w porównaniu z nieco punkowym brzmieniem poprzedniego albumu. Piosenki są jeszcze surowsze, oszczędniejsze w środki, a gitary częściej stają się instrumentem wiodącym, wypierając syntezatory.

Tak więc jest to materiał ewidentnie skrojony pod fana Chromatics. Choć grono wielbicieli z pewnością się powiększy, bo ''Kill For Love'' to ciekawy zestaw, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Wybierać jest z czego. Mamy cover Neila Younga ''Into The Black'', w którym zapętlony motyw gitary staje się częścią opowieści, chwytliwy pop-song, tytułowy ''Kill For Love'', urokliwy ''Back From The Grave'' czy new-wave'owy ''The Page''. A to tylko pierwsze numery z tracklisty. Każdy z utworów może się podobać. Mój faworyt to chyba eteryczny ''Black Mirrors'', który przywołuje klimat spokojniejszych fragmentów ''Night Drive''. Jeśli miałbym na coś narzekać, to chyba na to, że utwory brzmią dość podobnie, czasem ciężko je od siebie odróżnić. Nie brakuje też długich i nudnych fragmentów. Ostatni utwór, trwający 14 minut ''No Escape'' owszem robi wrażenie, ale nic by się nie stało, gdyby skrócić go o połowę. Podobnie jak cały album można by zredukować do 60 minut. Choć zdaję sobie sprawę, że prawdziwi fani Chromatics absolutnie się z tym nie zgodzą i dla nich ''Kill For Love'' mogłoby trwać jeszcze dłużej.

PS: nie wiem na ile świadomie, ale okładka ''Kill For Love'' odnosi się do okładki pewnego klasycznego albumu. Podobieństwo jest dość wyraźne, jednak porównania obu albumów kończą się na oprawie graficznej. Na pewno wiecie o jaki album chodzi :)

Tomek

1 komentarz:

  1. http://ohmygod.aevi.pl/webcomic/241.jpg

    Przepraszam, musiałem :)

    OdpowiedzUsuń