Julia Holter już od dzieciństwa tworzyła pomost łączący ją z muzyką – zaczęła grać na pianinie, kiedy miała osiem lat. I przyznaje - „Ważne jest dla mnie to, jaka jest moja muzyka.” Po sukcesie „Tragedy” nadszedł czas na „Ekstasis”.
Utwory na albumie są szalenie różnorodne, w jednym słychać smutek, wszystko spowite jest aurą tajemnicy i goryczy, w drugim zaś Julia wesoło podśpiewuje. Ale są także piosenki, zawierające w sobie ogrom emocji – zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Jest cicho, ale i głośno. Skromnie, a momentami wręcz barokowo. Mnóstwo kontrastów, które łączy jeden element, charakterystyczny dla Julii – niesamowita delikatność i precyzyjność.
Holter ukazała swoją artystyczną duszę, wyobraźnię, pomysły i koncepcje, a także wykorzystała wiedzę uzyskiwaną od kilkunastu lat. Komponując dziesięć nowych utworów, nie powoływała się na innych wykonawców, inspiracje czerpała bardziej z literatury, niżeli z muzyki. Dlatego nuty, dźwięki i kompozycje Julii nie kojarzą się z kimś innym, a emanuje z nich pierwiastek własnego wkładu i pomysłu.
„Ekstasis” to album trudny w odbiorze, może i nawet jeszcze bardziej niż „Tragedy”, ale punktuje swoją misternością i dbałością o każdy dźwięk. Płyta dopieszczona w każdym calu – śmiało wysuwa się na piedestał i tworzy konkurencję odnośnie najlepszych wydawnictw 2012 roku.
Dominika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz