Chairlift - Something [2012]

Retro w muzyce osiąga wyższy poziom. Wniosła go Florence Welch, ukazując światu niebywałą charyzmę, Adele osiągnęła sukces dzięki inspiracją tymże stylem, a Lana Del Rey, choć w nieco inny sposób definiując vintage i retro właśnie, dzielnie reprezentuje „kobiecą muzykę” i zdobywa popularność. 
Chairlift, czyli duet - Caroline Polachek i Patrick Wimberly, tworząc drugi album, także wyraźnie inspirowali się stylem retro – skomponowali utwory, które emanują prostotą, skromnością, a jednocześnie elegancją. Wplątali w pojedyncze piosenki nieskomplikowane, aczkolwiek chwytliwe i urzekające melodie, gdzieniegdzie słychać gitarę akustyczną, grzechotki, pstrykanie palcami (co w „Ghost Tonight” tworzy podstawę rytmiczną), elektroniczne sample i instrumenty klawiszowe. Dodatkowo, choć wokalistka sprawia wrażenie delikatnej, dziewczęcej i infantylnej, cicho wyśpiewując pojedyncze wersy utworów, czasami ukazuje potęgę swojego wokalu i kobiecą charyzmę. 

Pierwszy kawałek, „Sidewalk Safari” przypomina nieco Ladyhawke z debiutanckiego krążka, „Take It Out Of Me” popowe single z lat 80’, natomiast „Cold As a Fire” jest niezwykle smutną i przepełnioną żalem piosenką, o czym świadczy także warstwa liryczna – „With or without you I don’t have a choice”. Z kolei „Guilty as Charged” doskonale zwieńcza całe „Something”.
To wszystko, zebrane w jedenaście kawałków, tworzy gamę gatunków, od retro electro, poprzez pop, kończąc na lekkim i przyjemnym indie i dream popie. Dlatego też album, mimo spójności, przedstawia wiele historii, barwnych i ciekawych, przyciąga i nie pozwala się uwolnić. Jest lekko, przyjemnie, bez zbędnych wypełniaczy i wstawek. Skromnie i z klasą – czyli kwintesencja stylu retro.

Dominika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz